Po śniadaniu z Pablem wróciłam do apartamentu. Wzięłam długą
kąpiel i uszykowałam sobie ciuszki na dzisiaj. O godzinie 15 była umówiona z
rodzinką Fabregasów w „Surf Canaries. Surf School Gran Canaria”. Dzisiaj
będziemy uczyć się surfować, już to widzę. Ja i moja koordynacja ruchowa równa
się kąpiel w wodzie. Miałam jeszcze trochę czasu, przyrządziłam sobie herbatę
mrożoną, wzięłam laptopa i usiadłam w wygodnym leżaczku na tarasie. Przejrzałam
pocztę, poczytałam kilka newsów ze świata, jeden z artykułów szczególnie mnie
zaintrygował „Gdzie spędzają wakacje gwiazd Barcelony?”. Byłam ciekawa czy
paparazzi ‘wytropiło’ już Cesca. Otworzyłam stronę, zawierała ona bardzo dużo
zdjęć. Pique z Shakirą i Milanem na Hawajach, Messi z Antonellą i Thiago na
Ibize, Iniesta z rodzinką na Sardynii, Dani Alvesz szalejący na wakacjach z
dzieciakami. Ale ani śladu rodziny Fabregasów. Albo Cesc się tak dobrze wtapia
w tłum albo paparazzi nie są specjalistami w tym, co robią. Zrobiło się już w
miarę późno, założyłam kanarkowe bikini, a na to kolorową, cienką tunikę i
wyszłam z domu. Po 15 minutach wolnego spacerku byłam na miejscu.
- No witam śpiącą królewnę, co widzi smoki jak za dużo wypije. – przywitał
mnie bardzo roześmiany Cesc.
- Bardzo śmieszne. Długo się będziesz jeszcze nabijać?
- Chciałabym cię pocieszyć, ale niestety nie mogę. Jak on już coś podłapie
to… - powiedziała Dani. – Następnym razem idę z Tobą, muszę zobaczyć te twoje
smoki.
Usłyszawszy to zrobiłam naburmuszoną minę i założyłam ręce na piersiach.
- Oj nie gniewaj się już. – podszedł do mnie Pablo i pocałował w policzek.
- Bez amorów mi tu proszę. A teraz idziemy surfować.
Dawno się tak nie uśmiałam, wyprostowanie się i ustanie na desce dłużej niż
10 sekund graniczyło z cudem. Co chwilę ktoś lądował w wodzie. Ze śmiechu nie
mogłam aż nabrać powietrza, gdy Cesc próbował zrobić sójkę na desce. Niestety
nie utrzymał równowagi i wylądował w wodzie uderzając się przy tym głową w
deskę. Tacy z nas przyjaciele, że zamiast mu pomóc śmialiśmy się jak głupi.
- Bardzo wam dziękuję za pomoc. Ja tu bardzo ciężko ucierpiałem, będę miał
guza. – powiedział ze smutną miną.
- Czy z guzem czy bez niego i tak bardzo cię kocham. – podpłynęła do niego
Dani i pocałowała.
- Ja mam już dość. To nie dla mnie. Widocznie moim powołaniem jest piłka
nożna a nie surfing.
- To co, kończymy. Mam nadzieję, że się podobało. – powiedział nasz
instruktor.
- Pewnie. Bardzo dziękujemy za lekcje. – odpowiedziałam.
- To co wspólna słit focia na pamiątkę? – zapytał Cesc.
- Z Tobą? Zawsze. – powiedziałam.
Po chwili mieliśmy kilkanaście wspólnych zdjęć.
Usiedliśmy jeszcze w barze na plaży, popijaliśmy przepyszne świeże soki z
owoców, gdy Pablo z Cesciem wpadli na pomysł wspólnej wieczornej kolacji. Nie
miałyśmy z Dani za dużo do gadania. Miałyśmy tylko pięknie się ubrać i czekać
na nich o 19 w holu głównym hotelu. Zaraz po powrocie do hotelu Cesc z Pablo
gdzieś zniknęli. Postanowiłyśmy z Dani przejść się na małe zakupy. Obie
kupiłyśmy sobie śliczne sukienki na wieczór. Partnerka Fabregasa wybrała dla
siebie cielistą świecącą sukienkę przed kolana i tego samego koloru szpilki. Ja
kupiłam sobie krótką, czerwoną sukienkę odciętą pasem tego samego odcieniu pod
biustem a później rozkloszowaną. Do tego dopasowałam brązowe, zamszowe buty na
wysokim obcasie. Obie wyglądałyśmy świetnie. O 19.00 tak jak chłopacy prosili
zjawiłyśmy się z Daniellą w holu. Po chwili pojawili się. Pablo miał na sobie
granatową koszulę i ciemne jeansy, a Cesc błękitną koszulę i szare spodnie.
- Wow. Ślicznie wyglądacie. Ale wolę nie wiedzieć ile wydałyście na te
sukienki. – powiedział Cesc.
- Masz rację, nie chcesz wiedzieć. – zaśmiałyśmy się z Dani.
- To co, jedziemy? Taksówka już na nas czeka. – zaproponował Pablo, na co
wszyscy przytaknęliśmy – Ślicznie wyglądasz. – powiedział mi na ucho Pablo.
- Dziękuję. – odpowiedziałam rumieniąc się.
Wsiedliśmy w podstawioną taksówkę i ruszyliśmy w drogę. Chłopcy nie chcieli
powiedzieć gdzie jedziemy, chcieli nam zrobić niespodziankę. Znam już trochę tę
wyspę. Zauważyłam, że kierujemy się w jej głąb. Teren zrobił się bardziej
górzysty, po drodze mijaliśmy małe wioski. Po następnych kilkunastu minutach
dotarliśmy na miejsce. Mała restauracja ‘Sale El sol’ się na zboczu góry. Niewielkiej wielkości budynek otoczony był sporym
ogrodem. Drewniane meble i lekko przyćmione światło nadawało temu miejscu
wyjątkowy charakter. Usiedliśmy przy jednym ze stolików w rogu tarasu.
- Jak tu ślicznie. Jak to jest możliwe, że wy wiedzieliście o tym miejscu a
ja nie? – udałam oburzenie.
- Ma się te kontakty. – powiedział dumnie Cesc.
Po chwili przyszedł do nas kelner z zamówionymi przez nas wcześniej
potrawami. Na początek poprosiliśmy o tapas i regionalne wino. Cesc poprosił go
żeby nam zrobił zdjęcie. Nie ma to jak kolejna sfit focia do kolekcji.
- To co wrzucamy na Instagrama? Trzeba zadowolić fanów jakimś zdjęciem z
wakacji. I pokazać światu, jakie mam to cudowne towarzystwo. To jak? –
powiedział Cesc.
- NIE. – nagle zrozumiałam, że jeżeli zobaczy to cały świat to zobaczy to,
że Marc. – Nie możesz tego wstawić. – ogarnęła mnie fala paniki. W oczach
pojawiły mi się łzy. Łzy bezsilności i strachu. – Przepraszam. – wyszeptałam i
odbiegłam od stołu.
Usiadłam na pierwszej ławce w restauracyjnym ogródku. Łzy leciały mi po
policzku. Bałam się, że mnie znajdzie, a to była ostatnia rzecz, jaką
chciałam. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki.
- Ines? Co się dzieje? – kucnął przy mnie Pablo.
- Boję się. –wyszeptałam przez łzy cały czas patrząc w ziemię.
- Spójrz na mnie. – chwycił mnie za podbródek, tak żebym mogła mu spojrzeć
w oczy. Starł kciukiem łzę z mojego policzka. – Pomożemy Ci tylko musisz nam
powiedzieć o chodzi.
- Chyba masz rację. Powinnam wam powiedzieć wszystko. – powiedziałam już
spokojniejsza.
- To co, idziemy? – zapytał się podając mi rękę. Na potwierdzenie kiwnęłam
głową.
Wchodząc na taras zauważyłam zaniepokojone twarze Cesca i Danielli.
Usiedliśmy przy stole. Pablo cały czas trzymał moja rękę, dodawało mi to
odwagi.
- Przepraszam, należą się wam jakieś słowa wyjaśnienia. – nabrałam
powietrze, zaczęłam im wszystko wyjaśniać – Nie znalazłam się na Gran Canarii
przypadkowo. Musiałam wyjechać z Barcelony. Im dalej tym lepiej. Prawda jest
taka, że uciekłam. Uciekłam przed poprzednim życiem, przed poprzednim
narzeczonym. – powiedziałam już ciszej.
- Ale dlaczego? – zapytała Dani.
- Bałam się zaufać mu jeszcze raz. Bałam się ze znowu mnie skrzywdzi. To
było prawie dwa lata temu. Po tragicznym wypadku rodziców i brata, Marc bardzo
się zmienił. Zaczął pić, nie wracać na noc, zrobił się agresywny. Pewnego dnia
wrócił zalany w trupa i mnie pobił. Wylądowałam w szpitalu. Miałam wstrząs
mózgu, złamaną rękę i pęknięte żebra. Po wyjściu z kliniki potwierdziło się to,
czego się spodziewałam. Marc mnie zdradzał i miał zostać ojcem.
Był późny poranek, słońce oświetlało ulice Barcelony, siedziałam sama w
domu, w telewizji leciała jakaś telenowela. Nagle do drzwi ktoś zapukał.
Otworzyłam je i za progiem dostrzegłam młodą dziewczynę z kruczoczarnymi
włosami do ramion.
- Dzień dobry. Nazywam się Nuria
Fernandez. Możemy porozmawiać. – zapytała nieśmiało. Wtedy dostrzegałam jej
zaokrąglony brzuszek. Zaprosiłam ją do środka. Usiadłyśmy na kanapie. – Jestem
w ciąży, a Marc jest ojcem mojego dziecka. – zamilkła na chwilę, a ja nie
miałam pojęcia, co powiedzieć. – Przepraszam. Nie miałam pojęcia o Pani
istnieniu. Myślałam, że jestem jedyną w jego życiu. Gdybym znała prawdę nigdy
bym do tego nie dopuściła. Jeszcze raz przepraszam. Ja już może pójdę.
- Poczekaj. Mam jedno pytanie. Który to
miesiąc? – zapytałam.
- Początek czwartego. Do widzenia -
odpowiedziała i wyszła.
Udawałam twardą, lecz tak naprawdę w
środku byłam wrakiem. Spodziewałam się tego, że Marc mnie zdradza, ale nie
tego, że zostanie ojcem nie mojego dziecka.
- Nie chciałam go znać, ale kochałam go najbardziej na świecie. Obiecywał,
że się zmieni, że już nigdy mnie nie skrzywdzi, nie zdradzi, nie uderzy. Nie
wyobrażałam sobie życia bez niego. Wmówiłam sobie, że mówi prawdę i mu
wybaczyłam.
- Wybaczyłaś skurwielowi? – wybuchnął Cesc.
- Cesc.. – powiedziała spokojnie Daniella.
- Nie mów mi, że mam być spokojny. – zwrócił się do Dani. – On mógł Cię
wtedy zabić, a Ty do niego wróciłaś.
- Tydzień przed przyjazdem tutaj spotkałam w parku tą dziewczynę. Była na
spacerze z synkiem, z synkiem Marca. Był do niego taki podobny. Wtedy uświadomiłam
sobie, jaka byłam ślepa. Widziałam, że już nigdy mu nie zaufam. – mówiłam z
zaszklonymi oczami. - Postanowił od niego odejść. Chciałam z dnia na dzień
zniknąć i tak znalazłam się na Gran Canarii. Przepraszam, że zepsułam wam ten
wieczór. – wstałam i wyszłam z restauracji. Już nie powstrzymywałam łez, szłam
przed siebie ulicą. Nie miałam pojęcia gdzie idę. To wszystko do mnie wróciło,
znowu czułam się nikim. Z nieba zaczęły spadać krople deszczu, gdy usłyszałam
głos Pabla
- Ines poczekaj.
- Zostaw mnie. – krzyknęłam.
- Nie zostawię Cię samej w takim stanie. – powiedział łapiąc mnie za
ramiona. – Zadzwonię po taksówkę i odwiozę Cię do domu.
- Dziękuję – wyszeptałam i wtuliłam się w niego.
- Nie płacz już. Jestem przy Tobie. – przytulił mnie mocniej i pocałował w
czoło.
Jechaliśmy w ciszy, siedziałam wtulona w Pablo. Było mi strasznie zimno,
zanim przyjechała taksówka zdążyliśmy cali przemoknąć. Nie wiem, co bym zrobiła
gdyby kuzyn Cesca za mną nie poszedł. Sama, w środku nocy, w wielkiej ulewie,
nie wiadomo gdzie.
Po jakimś czasie byliśmy już w moim apartamencie.
- Idź się połóż i spróbuj zasnąć. Rano przyjadę sprawdzić jak się czujesz i
przywiozę Ci pyszne śniadanko. Pamiętaj, że o możesz zadzwonić do mnie o każdej
porze dnia i nocy.
- Dziękuję. Za wszystko. – powiedziałam delikatnie się uśmiechając.
- Nie musisz dziękować. Pójdę już. Dobranoc. – odrzekł i pocałował mnie w
policzek. Otworzył drzwi i miał już wychodzić, gdy zapytałam:
- Pablo? Zostaniesz ze mną?
- Oczywiście. – wszedł z powrotem do mieszkania. – Zrobię herbatę a ty idź
się położyć. Zaraz przyjdę.
Przebrałam się i położyłam się w swoim łóżku. Po chwili przyszedł Pablo w
dwoma kubkami gorącej herbaty. Wypiliśmy ją w zupełniej ciszy.
- Idź spać. Ja położę się na dole na kanapie, wyglądała na wygodną. –
zaśmiał się, a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Nie musisz. To łóżko jest wystarczająco duże żeby pomieścić nasza dwójkę.
Jak tu będziesz będę czuła się bezpieczniej. – Nie odpowiedział nic tylko
położył się bok mnie. Wtuliłam się w niego i próbowałam zasnąć.
- Dobranoc księżniczko. – pocałował mnie w czubek głowy. Po chwili oboje
odpłynęliśmy do krainy Morfeusza.
~*~
Rano obudził mnie przepiękny zapach.
Zeszłam na dół w białej piżamie w kwiatki. Na dole czekała na mnie porcja
naleśników, nutella, świeże maliny i gorąca kawa.
- Dzień dobry. Widzę, że już wstałaś. To świetnie. Śniadanie podano. –
powiedział rozpromieniony Pablo.
- Rozpieszczasz mnie. Wygląda i pachnie smakowicie. Dziękuję. – dobry humor
Pablo udzielił mi się. Dzisiaj rano wstałam z nową energią do życia. Tamtego
życia już nie ma i trzeba zacząć wszystko od początku.
Dawno nie jadłam tak dobrego śniadania. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie
popijając kawę.
- Dlaczego robisz to wszystko dla mnie? – zapytałam.
- Zależy mi na Tobie. Nie pozwolę żeby ktoś Cię skrzywdził. Uwielbiam
patrzeć na Twój uśmiech, radość życia mimo tego wszystkiego, co Ci się
przydarzyło. Chciałbym Cię lepiej poznać. Chciałbym być bliżej Ciebie. – mówił
kucając przy mnie. – Dlaczego nic nie mówisz?
Spojrzałam w jego czekoladowe oczy i pocałowałam go w usta. – Taka
odpowiedź wystarczy?
- Jak najbardziej. – odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy. Delikatnie
musnął moje wargi. Były takie słodkie i miękkie. Odwzajemniłam pocałunek.
Całował z taką czułością.
- Muszę jechać do pracy. – wyszeptałam między kolejnymi pocałunkami.
- Już? – odpowiedział zmartwiony.
- Niestety. Daj mi 20 minut i będziemy mogli jechać. – powiedziałam, na co
Pablo zaczął się przeraźliwie śmiać.
- 20 minut? Ja w takie bajki nie wierzę. Nie musisz się spieszyć. Poczekam.
A teraz chcę jeszcze jednego buziaka.
- Wariat. – powiedziałam i złożyłam krótki pocałunek na jego ustach.
~*~
Późnym popołudniem udaliśmy się wszyscy do wesołego miasteczka. Mała Lia czuła
się jak w raju, przyznam że my też bawiliśmy się bardzo dobrze. Cesc z Pablem
poszli jeszcze raz przejechać się na jednym z rollercoasterów, a ja zostałam z Daniellą i Lią przy
stoisku z przekąskami. Mała zajadała się różowa watą cukrową, a my
rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym, co chwilę wybuchając śmiechem.
- Cieszę się, że was mam. – powiedziałam.
- My też się cieszymy, a chyba najbardziej Pablo. – powiedziała z szerokim
uśmiechem. Na te słowa zakrztusiłam się colą.
- Żyj. – zaśmiała się Dani poklepując mnie po plecach. – Domyśliłam się. Te
spojrzenia, uśmiechy. Poza tym, znam już trochę Pabla, widzę, że mu zależy.
- Postanowiliśmy spróbować. Chcę zapomnieć o tamtym życiu. A przy Pablu mam
wrażenie, że urodziłam się na nowo.
- To świetnie. Ładnie razem wyglądacie. – powiedziała i przytuliła mnie. –
Mam nadzieję, że wracasz po wakacjach do Barcelony?
- Chyba tak. Zostały jeszcze dwa miesiące. Zobaczymy.
- Pamiętaj, że zawsze jesteśmy z Tobą.
~*~
- To co, widzimy się jutro? Wspólne śniadanko u nas? – zaproponował Cesc,
gdy zatrzymaliśmy się przed wejściem do hotelu.
- Beze mnie. Mam trochę papierkowej do nadrobienia, ale gdy tylko skończę
to do was dołączę. – odpowiedziałam.
- Jak mus to mus. Baw się dobrze. – odparł Cesc, na co pokazałam mu język.
- My już pójdziemy, Lia zaraz uśnie Cescowi na rękach. – powiedziała Dani
wskazując głową na swojego męża i córeczkę.
- Dobranoc ciociu – powiedziała mała Lia przecierając oczka.
- Dobranoc księżniczko. –odpowiedziałam, gdy znikali już za rogiem.
- Dasz się jeszcze zaprosić na lampkę wina albo spacer czy wracasz do domu?
– zapytał Pablo.
- A obrazisz się jak powiem, że wracam do domu?
- Na ciebie nie da się złościć. – podeszliśmy do mojego samochodu, Pablo
chwycił mnie w pasie i skradł krótki pocałunek na moich ustach. –Cały wieczór
się powstrzymywałem żeby tego nie zrobić. – oplotłam ręce na jego szyi i
szepnęłam mu do ucha:
- Nie musiałeś. Dani i tak się wszystkiego domyśliła. – pocałowałam go w
policzek.
- Wiesz ty co? I tak mi nic nie powiedzieć. Nie ładnie. – powiedział i
zaczął mnie łaskotać z wielkim uśmiechem na buzi.
- Pablo proszę. – z trudem wydukałam, gdy na chwilę przestał mnie łaskotać.
- A co będę z tego miał? –poruszył znacząco brwiami.
- Wariat. – powiedziałam i pocałowałam go. – Muszę już jechać.
- Niech będzie. Wpadnę jutro do ciebie żebyś się nie zanudziła na śmierć.
- Trzymam za słowo. – powiedziałam, gdy wsiadałam do samochodu.
- Obiecuję. A dostanę jeszcze buziaka na pożegnanie? – zrobił smutną minkę.
- Si. – złożyłam jeszcze krótki pocałunek na jego ustach, wsiadłam do auta
i odjechałam.
~*~
Mimo krótkiego snu byłam wypoczęta, spojrzałam
przed okno. Dzisiaj nad Gran Canarią zebrały się chmurki, słońce delikatnie
prześwitywało przez obłoki na niebie. Postanowiłam ubrać się w miętowe spodnie,
szyfonową cielistą bluzeczkę z ozdobami na kołnierzyku. Na nogi założyłam
posrebrzane szpilki. Nałożyłam delikatny makijaż, włosy upięłam w kok. Gdy
dojechałam do pracy, Camila siedziała za swoim biurkiem.
- Hej, kawy? – powiedziała z uśmiechem na ustach.
- Jakbym mogła prosić. Bilans z zeszłego miesiąca jest już gotowy?-
zapytałam.
- Za chwilę przyniosę.
- Oki. Będę u siebie.
Bilas z poprzedniego miesiąca i reszta dziwnych tabelek pochłonęła mnie
całkowicie. Robiłam się już głodna, miałam nadzieję, że Pablo lada moment
przyjdzie. Nagle z automatu telefonicznego usłyszałam głos Camili:
- Ktoś do Ciebie.
- Ktoś do Ciebie.
Nacisnęłam jeden z przycisków i rzuciłam tylko krótkie „Wpuść”. Była
odwrócona tyłem do drzwi, ponieważ szukałam czegoś w szafce za biurkiem, gdy
usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam…. Marca.
- Kogo moje oczy widzą. – powiedział z wielkim uśmiechem. Ciśnienie mi się
podniosło, serce zaczęło mi szybciej bić. Musiałam zachować zimną krew,
przecież zaczęłam nowe życie, w którym jego już nie ma.
- Co ty tutaj robisz? – zapytałam.
- Też się cieszę, że cię widzę kochanie.
- Jak mnie znalazłeś?
- Nieźle potrafisz się ukryć. Odnalezienie ciebie nie należało do
najprostszych. Ale miałem szczęście. – powiedział z szyderczym uśmiechem. –
Gdyby nie te cholerne gazety to nigdy bym się nie dowiedział gdzie jesteś.
Chyba powinienem im podziękować. – rzucił już zdenerwowany na biurko wczorajsze
wydanie Mundo Deportivo i Sportu. Na strona głównych wielkie zdjęcie moje i
Fabregasów podczas wczorajszej lekcji surfingu. ‘Przeklęte gazety’ pomyślałam.- Zauważyłem kochanie, że
bardzo dobrze się beze mnie bawisz. Cesc Fabregas? Potrafisz się ustawić.
- Wyjdź! – krzyknęłam.
- Oj słońce, co tak ostro? – powiedział i usiadł w jednym z foteli. – Jak
to tutaj napisali „Cesc Fabregas z rodziną i piękną znajomą
bardzo dobrze bawi się na Gran Canarii.” albo tutaj „Wśród nich jest również kuzyn Cesca, były
piłkarz młodzieżowych drużyn FC Barcelony, Pablo Fabregas.” Już sobie kochasia
znalazłaś? Nieładnie.
- Wynoś się! Zostaw mnie w spokoju!
- Cichutko. Zaraz sobie pójdę. Tylko powiem Ci jeszcze jedną rzecz. Zawsze
będę blisko Ciebie. Nie odpuszczę. Byłaś, jesteś i zawsze będziesz tylko moja.
Zapamiętaj to sobie.
- Daj mi spokój. Nie rozumiesz, że nas już nie ma? I już nigdy nie będzie?
Wyjdziesz sam czy mam wezwać ochronę? – powiedziałam stojąc przy drzwiach.
Próbowałam być spokojna, ale już nie miałam siły.
- Jesteś tego pewna kochanie? – chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął do
ściany. – Zapamiętaj sobie. Jeżeli nie będziesz moja to nie oddam Cię nikomu.
Do zobaczenia kochanie. – pocałował mnie i wyszedł. Nie wytrzymałam, łzy popłynęły
mi po policzkach. Nie miałam już sił. Zsunęłam się przy ścianie i schowałam
twarz w dłoniach. Pojawił się, wszystko runęło. Bałam się, cholernie się bałam.
O siebie, o Pabla, o Cesca i Danielle i małą Lię. Dlaczego? Dlaczego to
wszystko jest takie trudne?
-------------
Przepraszam. Możecie mnie zabić. Wiem, że mnie tu długo nie było, ale po prostu nie miałam motywacji, czasu i chęci. Na szczęście na waszych blogach jestem w miarę na bieżąco. Ten rozdział został stworzony w szkole na jakże ciekawych lekcjach. :D I dzięki kilku osobom które od dłuższego czasu domagały się nowego rozdziału. Mam nadzieje, że teraz wracam już na dobre. Niedługo wolne, myślę że stworze kolejny rozdział. Feliz Navidad!
Przepraszam. Możecie mnie zabić. Wiem, że mnie tu długo nie było, ale po prostu nie miałam motywacji, czasu i chęci. Na szczęście na waszych blogach jestem w miarę na bieżąco. Ten rozdział został stworzony w szkole na jakże ciekawych lekcjach. :D I dzięki kilku osobom które od dłuższego czasu domagały się nowego rozdziału. Mam nadzieje, że teraz wracam już na dobre. Niedługo wolne, myślę że stworze kolejny rozdział. Feliz Navidad!
Buziaczki Ines ;**
Ale bym przylała temu Marcowi -.- Niech spada na drzewo!
OdpowiedzUsuńA Ines i Pablo są tacy słodcy *..*
OMG OMG OMG
OdpowiedzUsuńhhahahaha nie lubię Pabla, porażka, nie wiem dlaczego, niby jest słodki, miły i wgl, ja to jednak porażka jestem.
a Marc to jeszcze większa porazka ode mnie, dostałby wpierdol i koniec ;-;
O nie :<<< Niech Marc ją zostawi w spokoju :< Co to wgl jest? Dlaczego on tak przyjeżdża i wszystko chcę zepsuć? :'( Nie może tak :( Ale Pablo i Ines są cudowni <3 <3 <3 Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie wręcz idealnie <3 Zapraszam do siebie :* Buziaki :*
OdpowiedzUsuńRozdział wyborny, warto było czekać c: A Marc to szmata :C
OdpowiedzUsuńniech lepiej Marc się odczepi ;/
OdpowiedzUsuńchciałabym pisać takie dłuuugie rozdziały *.*
Po co Marc się wtrąca? ;o
OdpowiedzUsuńŚwietne! <3
Świetny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn ;*
Genialny *.*
OdpowiedzUsuńA Marc niech spada!
super !
OdpowiedzUsuńNiech Marc się od niej odczepi !
Czo ten Marc? Niech on się od niej odwali XD
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta <3
Pisz szybko <3
I zapraszam do mnie: http://leo-messi-gerrard-pique.blogspot.com/#_=_
Wiedziałam, że Marc ją znajdzie. Ten facet ma jakiś problem ze sobą, najpierw bije i zdradza, a później jeszcze ma czelność mówić, że nikomu nie odda. Powinien się leczyć na nogi bo na głowę już za późno.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i zapraszam do siebie:
betweenourhearts.blogspot.com
Świetny rozdział, nie wiem tylko dlaczego Marc musi aż tak mącić! Mam nadzieję, że wszystko się ułoży mimo jego pojawienia się. Miałam duże zaległości, ale właśnie nadrabiam wszystko. Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do czytania mojego blog : http://nosotros.blog.pl/ Pozdraiwam :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, nie wiem tylko dlaczego Marc musi aż tak mącić! Mam nadzieję, że wszystko się ułoży mimo jego pojawienia się. Miałam duże zaległości, ale właśnie nadrabiam wszystko. Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do czytania mojego blog : http://nosotros.blog.pl/ Pozdraiwam :*
OdpowiedzUsuń