poniedziałek, 30 grudnia 2013

Nie oddam Ciebie jemu

            Od pojawienia się Marca minęło kilka dni. Cała rodzina Fabregasów bardzo się mną opiekowała, zabierała na różne wycieczki, spacery, kolacje. Wszystko po to żebym nie myślała o Marcu. A on nie zniknął, codziennie czekał na mnie pod hotelem. Na szczęście nigdy nie byłam sama.
            Dwa dni po jego pojawieniu się na Gran Canarii dostałam kopertę ze zdjęciami moimi i Pabla podczas wieczornego spaceru po plaży oraz dołączoną karteczkę „Nie oddam Ciebie jemu.”. Wiedziałam, że Marc śledzi każdy mój ruch i tylko czeka aż zostanę sama. Pablo cały czas był przy mnie. Przy nim czułam się bezpiecznie, z dnia na dzień coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Sądziłam, że nikt nie będzie w stanie zaburzyć mojego szczęścia, lecz myliłam się.

~*~

            Obudziłam się wcześnie rano, korzystając z wolnej chwili usiadłam na balkonie i zaczęłam czytać książkę. Dochodziła 9.00, Pablo niedługo powinien po mnie przyjechać. Poszłam wziąć prysznic i przygotować się do wyjścia. Ubrałam się w wzorzyste turkusowe krótkie spodenki i cienką żółtą koszulę. Na nogi założyłam sandałki, włosy zostawiłam rozpuszczone. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, za nimi ujrzałam Pabla w granatowych spodenkach do kolan, obcisłej zielonkawej koszulce idealnie podkreślającej jego mieście. Artystyczny nieład panujący na jego głowie i delikatny zarost powodowały, że stawał się jeszcze bardziej pociągający.
- Hej kochanie. Ślicznie wyglądasz. – chwycił mnie w pasie i okręcił dookoła siebie.
- Puść mnie wariacie. – powiedziałam.
- Nie. – odpowiedział i skradł mi krótki pocałunek.
Gdy postawił mnie wreszcie na ziemi, poszłam jeszcze do pokoju po torebkę i powiedziałam:
- Jestem gotowa, możemy iść.
- To ruszajmy. Cesc mówił, że dzisiaj pojedziemy do delfinarium żeby Lia mogła z nimi popływać i tak dalej. Więc spotkamy się z nimi na miejscu.  – mówił Pablo, gdy szliśmy do mojego samochodu.
-Oki. Wsiadaj. – siedzieliśmy już w aucie, gdy w lusterku dostrzegłam znajomą mi postać. To był Marc…
- Coś się stało? Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła. – zapytał z troską Pablo.
- Nie. Wszystko w porządku. – skłamałam, nie chciałam go jeszcze bardziej martwić. I tak był już podirytowany całą tą sytuacją. Chciał iść na policje jak tylko Marc znowu pojawi się blisko mnie.
            Po około 40 minutach jazdy byliśmy na miejscu. Cała drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się i śpiewaliśmy piosenki, które akurat leciały w radiu. Krótko po nas na miejsce dotarli również Cesc z Daniellą i małą Lią. Dani miał na sobie przepiękne krótkie spodenki w kwiaty i białą bokserkę. Jak zwykle wyglądała zjawiskowo. Cesc miał szczęście, że znalazł sobie taką śliczną, mądrą i kochającą żonę.
- Cześć zakochańce. – przywitał się rozradowany Cesc.
- Cesc, darowałbyś już sobie. – powiedziała Daniella.
- No dobrze. – odpowiedział i pocałował swoją żonę w policzek. – Chodźcie.
- Ciociu, a wiesz, że będę pływała z delfinkami? – zapytała słodko Lia chwytając mnie za rękę. – I ty też.
- Ja też? – odpowiedziałam zdziwiona.
- No tak. Tatuś powiedział, że wszyscy będziemy.
- Jak tatuś tak powiedział to pewnie tak będzie. Chodź kruszynko. Bo zaraz nam uciekną. – powiedziałam i szybciutko zaczęłyśmy biec w kierunku jej rodziców.
            Na początku naszego pobytu w delfinarium oglądaliśmy pokazy delfinów. Lia była zachwycona, delfinki skakały, pływały na grzbiecie. Wreszcie przyszedł czas na kąpiel z tymi uroczymi ssakami. Ubraliśmy kapoki i czekaliśmy na naszą kolej. Pierwsi poszli Cesc z Daniellą i Lią, ponieważ mała nie mogła się już doczekać. Razem z Pablem czekaliśmy na brzegu wielkiego basen i robiliśmy im oraz sobie tysiące zdjęć.
- Jeden z instruktorów cały czas pożera Cię wzrokiem. Chyba będę zazdrosny. – powiedział Pablo robiąc mi kolejne zdjęcie.
- Niepotrzebnie. Liczysz się Ty i tylko Ty. – odpowiedziałam mu i pocałowałam w usta. Zajęci sobą nie zauważyliśmy, kiedy rodzina Fabregasów skończyła swoją kąpiel.
- Ekhem. Nie chcę przeszkadzać, ale teraz wy. – powiedział Cesc, który stał za nami.
- A no tak. Już idziemy. – odpowiedziałam i ruszyliśmy w kierunku drabinek.
- Stój! Aparat, teraz ja chcę się pobawić w fotoreportera. – krzyknął Cesc. Oddałam mu aparat i weszłam do chłodnej wody. Idealnej w taki gorący i słoneczny dzień jak ten. Śmiechu podczas zabawy z delfinami było, co nie miara. Cały czas nas chlapały i skakały nad naszymi głowami.
- Proszę ładnie zapozować do zdjęcia. – krzyknął z brzegu Cesc. Jak na zawołanie podpłynął do nas jeden z ssaków morskich. Pablo dał mi buziaka w jeden policzek, a delfin w drugi. – Będzie cudowne zdjęcie do rodzinnego albumu.
Chwilę później wyszliśmy z Pablem z wody i dołączyliśmy do Danielli, która siedziała w małą na placu zabaw.
- Jak się bawiliście?- zapytała nas Dani.
- Świetnie było. – odpowiedzieliśmy zgodnie.
 - Co powiecie na kolacje wieczorem?
- Czemu nie. Mam ochotę na pyszne krewetki. Ale nie ma w co się ubrać. – powiedziałam smutna.
- Nie przejmuj się. W hotelowym butiku widziałam ślicznie sukienki. – odparła z uśmiechem Daniella.

~*~

            Żona Fabregasa miała rację, sukienki były prześliczne. Wybrałam jedną w mocnym odcieniu żółci, sięgająca do połowy ud.  Umówiliśmy się na 19.00. Mieliśmy spotkać się przed hotelem, ponieważ dzwonił do mnie szef i prosił o wysłanie kilku ważnych dokumentów.
Wyszłam z hotelu, zachodzące słońce zaświeciło mi prosto w oczy. Przymrużyłam je i po chwili dostrzegał przyjaciół po drugiej stronie ulicy. Uśmiechnęłam się i ruszyłam przed siebie. Dostrzegłam ten błysk w oczach Pabla, tak bardzo się cieszyłam, że go poznałam. Przechodząc przez jezdnię usłyszałam krzyk Cesca, a zaraz potem Danielli, „Ines uważaj!”. Odwróciłam się i zobaczyłam czerwone, wyścigowe auto jadące prosto na mnie. Nie zdążyłam nic zrobić. Zobaczyłam tylko kierowcę, był nim Marc. W myślach słyszałam tylko „Nie oddam Cię nikomu”. Później nie pamiętam już nic.

~*~

PABLO

            Daniella miała genialny pomysł z tą kolacją. Gdy Ines jest z nami nie boję się tak o nią. Wiem, że w tym czasie Marc się do niej nie zbliży.
            Czekałem z Cesciem i Dani przed hotelem w oczekiwaniu na Ines. Po chwili po drugiej stronie ulicy ujrzałem najpiękniejszą kobietę na tej ziemi. Miała na sobie śliczną żółta sukienkę bez pleców, wyglądała w niej zjawiskowo. Z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z minuty na minutę coraz bardziej się w niej zakochiwałem. Gdy nas zobaczyła szeroko się uśmiechnęła i przyspieszyła. Nagle usłyszałem krzyk mojego kuzyna i jego żony, odwróciłem wzrok i zobaczyłem czerwono krwiste Porsche pędzące w kierunku Ines. Ogromny huk, ciało dziewczyny przelatujące nad samochodem i krzyk Danielli. Tyle pamiętam z momentu wypadku. Byłem w ogromnym szoku, ale najszybciej jak mogłem podbiegłem do bezwładnie leżącej ukochanej. Instynktownie sprawdziłem pul, który na szczęście był wyczuwalny. Z głowy leciała jej krew. „Pogotowie, niech ktoś wezwie pogotowie” krzyczałem zrozpaczony. W oczach Cesca i Danielli widziałem strach i przerażenie. Mój kuzyn bezskutecznie próbował uspokoić swoją żonę. Do przyjazdu karetki, klęczałem przy Ines, trzymając ją za rękę cały czas powtarzałem „Nie zostawiaj mnie, proszę. Nie możesz mi tego zrobić. Musisz walczyć, dla nas.” Po chwili przyjechało pogotowie. Gdy trzech sanitariuszy przenosiło na noszach Ines do pojazdu. Wysoki, siwy lekarz podszedł do mnie i powiedział:
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy żeby ją ratować.
- Proszę mi obiecać, że ona przeżyje.
- Przykro mi, nie mogę tego zrobić. Proszę być dobrej myśli. – odpowiedział i wsiadł do karetki. Ambulans odjechał a ja stałem jak słup soli i patrzyłem na miejsce, w którym przed chwilą była jeszcze Ines. W pewniej chwili poczułem dłoń na swoim ramieniu, to był Cesc…
- Wszystko będzie dobrze. Jest silna, wyjdzie z tego. – powiedział szeptem, jakby sam w to nie wierzył. – Kochanie wracaj do małej, ja pojadę z Pablem do szpitala. – zwrócił się do Danielli.
- Jadę z wami… Nie mogę zostawić jej teraz samej.- powiedziała powstrzymując się od płaczu.

Wsiedliśmy do taksówki i pojechaliśmy do Clínici Scandinavica. Przez całą drogę modliłem się żeby z tego wyszła. Ona nie może mnie zostawić, nie może… W momencie wypadku zdałem sobie sprawę jak bardzo ją kocham. Jeżeli ona umrze nigdy sobie nie wybaczę tego, że jej nie obroniłem przed tym draniem.  Zrobię wszystko żeby wylądował w więzieniu.

--------I jest kolejny. Mam nadzieję, że się spodoba. Powoli, małymi kroczkami zbliżamy się do końca tego opowiadania. Na święta dostałam chyba prezent w postaci weny. Oby mnie szybko nie opuściła.Chciałabym życzyć
 wam wszystkiego co najlepsze w nadchodzącym roku. Szczęścia, radości, uśmiechu, miłości i dużo weny.
Buziaczki Ines ;**




9 komentarzy:

  1. rozdział jest naprawdę świetny, a końcówka przerażająca. niech jej się tylko nic nie stanie. :) życzę weny w nowym roku :** wszystkiego najlepszego w 2014 :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezły pomysł z tą chwilową (mam nadzieję, że Ines przeżyje) zmianą głównego bohatera :)

    PS. Miałaś rację z tą masakrycznością (:D) rozdziału...

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział mam nadzieje, że jej się nic nie stanie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3
    Końcówka taka straszna trochę :D
    Czekam na neta <3
    Pisz szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  5. o kurcze xD końcówka taka trochę dramatyczna xD
    ale rozdział cudowny! świetnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Co za dupek! Zabić to mało -.-
    Biedna Ines i Pablo też :(

    OdpowiedzUsuń
  7. o ja pierdzielę. tak sobie czytam i czytam i gdyby nie ta karteczka od Marca to Ines z pewnością mogłaby zaliczyć dzień do bardzo udanych. Pablo, Cesc i jego rodzinka, wspólne spędzanie czasu aż tu nagle taka tragedia. no ja mam nadzieje, że Ty nie uśmiercisz bohaterki w takim momencie :P szkoda mi jej i Pabla. właściwie to nie do końca moge oswoić się z myślą, że Marc mógłby dopuścić się czegoś takiego. to straszne. ;(
    informuj mnie oczywiście. zapraszam również do siebie na sandra-wojtek-i-ja.blogspot.com oraz lijewska-przestan-gwiazdorzyc.blogspot.com byłoby mi miło, gdybyś wyraziła swoją opinię co do notek. p
    pozdrawiam i życzę weny! ;>

    OdpowiedzUsuń
  8. Siema, cześć, hej :)
    Zostawiam Ci link do mojego nowego bloga, gdybyś miała ochotę skomentować, czy coś :)
    http://i-tak-nie-uciekniesz.blogspot.com/ .
    Z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O Boże niee..
    Jesteś okrutna
    Ten gnojek jest okrutny ;-;
    Zabiłabym na miejscu Pabla ;-;
    No i wgl to szczęśliwego nowego roku, trochę spóźnione, ale jest xDD

    OdpowiedzUsuń