niedziela, 16 lutego 2014

Durante una semana, día y noche.

PABLO

- Pablo… musisz tu przyjechać. Inés…. Ona… właśnie ją reanimują. – powiedziała przez łzy. Wpadłem w panikę.
Momentalnie telefon wyleciał mi z ręki, spadł na chodnik i rozbił się w drobny mak. Szybko pozbierałem jego resztki i wsiadłem na wynajęty motor. Pędziłem tak szybko jak tylko mogłem. W szpitalu byłem niecałe pięć minut później. Biegłem pustymi korytarzami szpitala, pod sale ukochanej. Przy oknie wtulona w Cesca stała Daniella, oboje wpatrywali się w grupę lekarzy wokół łóżka Inés.  
- Co się stało? – zapytałem wpatrzony tępo w ziemię.
- Nie wiem. Byłam u niej i nagle na monitorze amplitudy zamieniły się w równą kreskę, wszystko zaczęło piszczeć. Pielęgniarka mnie wyprosiły, zbiegli się lekarze. Jakieś dziesięć minut już ją reanimują. – Dani znowu się rozpłakała i wtuliła w Cesca. Chwilę później z sali wyszedł lekarz.
- Udało nam się przywrócić akcje serca pacjentki. Miejmy nadzieję, że już więcej się nie podda, bo ma, dla kogo żyć.
- Panie Doktorze, co się stało? Mówił Pan, że operacja się udała, że wszystko jest dobrze. – próbowałem być opanowany, ale w środku nie miałem już siły. Cały czas nie docierało do mnie, że jej przez chwilę z nami nie było.
- Trudno mi teraz powiedzieć, dlaczego, serce pacjentki nagle się zatrzymało. Podjęliśmy się reanimacji i udało nam się ją odzyskać. Jeszcze dzisiaj, jeżeli jej stan się nie pogorszy przejdzie dokładne badania, po których będziemy mogli stwierdzić, co było przyczyną.  Będziemy utrzymywać ją teraz w śpiączce farmakologicznej dłużej niż przewidywałem. Jeśli wszystko będzie dobrze to za około pięć dni będziemy próbowali ją wybudzać.  Ona jest silna, da radę.
- Mogę do niej wejść? – zapytałem z nadzieją.
- Nie teraz. Muszę się trzymać przepisów. Za 30 minut będzie Pan mógł na chwilę ją odwiedzić, ale tylko chwilę. A teraz przepraszam, pacjenci wzywają. – lekko się uśmiechnął i odszedł.
Grzecznie usiadłem na twardym krześle i czekałem te długie pół godziny. Cały czas nie wierzyłem w to, że Inés mogłaby już nie żyć. Już nigdy bym nie zobaczył jej uśmiechu, pięknych oczu. Już nigdy nie mógłbym jej pocałować, przytulić. Całe moje życie straciłoby sens. Daniella z Cesciem poszli się przewietrzyć, żona mojego kuzyna ledwo się trzymała. Nikomu z nas nie było łatwo, tylko każdy przeżywał to inaczej. Narzuciłem na siebie kitel ochronny i wszedłem do sali, w której bezwładnie leżała przepiękna hiszpanka. Usiadłem na stołku stojącym koło łóżka.
- Hej kochanie. Wiesz jak nas nastraszyłaś? – pocałowałem ją w rękę – Gdzie ty się wariatko chciałaś wybrać? – uśmiechnąłem się - Twoje miejsce jest tutaj, z nami. Nigdzie cię nie puścimy. Musisz być silna, wyjdziesz z tego i wrócimy do Barcelony. I będziemy żyć długo i szczęśliwie, co ty na to? – pogłaskałem ją po dłoni - Pomyśl nad tym, a ja idę posiedzieć na twardych krzesełkach na korytarzu, bo znowu mnie stąd wyganiają. Kocham Cię. – jeszcze raz się do niej uśmiechnąłem i wyszedłem z sali. 

Kilka dni później

Od trzech dni Inés znajduje się już w normalnej sali. Mogę już siedzieć przy niej dzień i noc. Lekarze powoli ją wybudzają, podają jej leki w mniejszych dawka. Jednak nie mogą stwierdzić ile to jeszcze będzie trwać. Do hotelu jeżdżę tylko żeby się umyć i przebrać. Daniella z Cesciem są w szpitalu codziennie, żona mojego kuzyna mogłaby siedzieć tu pewnie cały czas, ale jest przecież mała Lią, którą ktoś musi się zająć.
Siedziałem, w sumie to przysypiałem oparty o łóżko ukochanej. Twarz miałem schowaną w dłonie, nagle poczułem czyjś delikatny dotyk. Podniosłem głowę i spojrzałem na Inés.
- Pablo. – powiedziała szeptem i delikatnie się uśmiechnęła.
- Obudziłaś się. Nareszcie. – chwyciłem jej dłoń i pocałowałem - Tak się cieszę. Dobrze się czujesz? Czy mam zawołać lekarza?
- Nie trzeba. Długo tu leżę? – zapytała.
- Tydzień. Pamiętasz, co się stało?
- Chyba tak, ale nie chcę o tym rozmawiać. – powiedziała i pogłaskała mnie po policzku – Cieszę się, że tu jesteś.
- Od tygodnia, dzień i noc. Kocham Cię. – delikatnie się uśmiechnęła i zasnęła.

INÉS

Otworzyłam oczy i zobaczyłam śpiącego mężczyznę przy moim łóżku. Otaczały mnie blado beżowe ściany, przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem i co tu robię. Nagle wszystko wróciło jak bumerang. Wypadek, Marc.. ja chyba nadal żyję. A to wygląda jak szpital. Chłopak siedzący obok mnie był podobny do Pabla. Zebrałam w sobie wszystkie siły podniosłam rękę do jego głowy. Delikatnie przejechałam opuszkami palców po jego dłoni.

To było on. Mój Pablo. Na mój widok szeroko się uśmiechnął, było widać, że mu ulżyło tym, że wreszcie się obudziłam. Strasznie się cieszyłam, że kuzyn Fabregasa był przy mnie. Mimo wszystko miałam jeszcze strasznie mało sił, zamieniłam z nim kilka zdań i zasnęłam. 

---------
Wymęczony ten rozdział, ale jest. Zadowolona z niego nie jestem. W pewnym momencie chciałam uśmiercić Inés, ale uznałam, że nie będę bez serca. Główna bohaterka się obudziła, ale czy to oznacza, że będzie już pięknie i różowo? Jak myślicie? Dowiecie się tego niedługo. A ja idę rozpaczać bo dzisiaj ostatni wieczór ferii i jutro do szkoły, co za koszmar! Do następnego.

Buziaczki, Inés ;*