niedziela, 18 sierpnia 2013

Dzień pierwszy. Las Alcaravaneres y Las Palmas de Gran Canaria.

Z samego rana zaczęłam zajmować się przyjazdem kuzyna Cesc do hotelu. Zarezerwowałam mu apartament w głównym budynku, z widokiem na ocean. Po szybkim śniadanku udałam się pod domek Fabregasów. Zapukałam do drzwi, które po chwili otworzyła mi Daniella.
- O już jesteś. Wchodź, Cesc właśnie próbuje się zebrać w sobie. – zaczęła się śmiać.
Weszłam do środka, z łazienki usłyszałam krótkie ‘Cześć’. Mała Lia siedziała na łóżku i bawiła się pluszakami. Gdy mnie zobaczyła, zeskoczyła z dużego łóżka i przybiegła do mnie.
- Ciocia! – krzyknęła przytulając się do moich nóg.
- Cześć królewno. Wyspałaś się?
- Tak. Ale tata strasznie chrapał. – powiedziała z poważną mina. Na co z Daniellą zareagowałyśmy śmiechem.
- Z czego się tak śmiejecie? – zapytał zdezorientowany Cesc, który właśnie wyszedł z łazienki.
- Z ciebie kochanie. – powiedziała Dani przytulając się do męża. -To dzisiaj robimy?
- Na parkingu czeka na was samochód. Tu są kluczyki.  – podałam im kluczyki do białego Audi Q5 – Pomyślałam, że dzisiaj nie będzie wam się chciało gdzieś daleko jeździć, bo wczoraj dopiero przyjechaliście. W GPSie macie wyznaczoną trasę na plażę Las Alcaravaneres. Nie będzie tam aż tyle ludzi, co tutaj. Wieczorem możecie pojechać do Las Palmas de Gran Canaria, znam tam świetną restaurację. Znajduję się w porcie, koło głównego pomostu, ma duży szyld z napisem ‘Mariposas’, więc na pewno jej nie przegapicie.  Po kolacji możecie przejść się promenadą, pooglądać ruiny. Ogólnie miasto warte zobaczenia. Ale uprzedzam, jest to największe miasto na wyspie, więc nie gwarantuję, że nie zostaniecie rozpoznani.
- Już się do tego przyzwyczailiśmy. Czasami już nie zwracam uwagi na paparazzi, w końcu to ich praca. Zostając piłkarzem wiedziałem, na co się decyduję.
- Masz rację. Dobra, ja was zostawiam. Życzę miłego dnia, jakby co to dzwońcie. – uśmiechnęłam się i skierowałam do wyjścia.
- Nie jedziesz z nami? – Cesc i Dani zapytali równocześnie.
- Nie. Moim zadaniem jest tylko zorganizowanie wszystkiego.
- Ale jak to? Myślałam, że będziemy te dni spędzać razem? – powiedziała smutno Daniella.
- Nie ma opcji, jedziesz z nami. I nie chcę słyszeć słowa odmowy. – zaprotestował Cesc.
- Ale Cesc… To nie należy do moich obowiązków. Zresztą jak to sobie wyobrażasz? Mam w tym stroju jechać na plażę? – wskazałam za elegancką białą sukienkę do kolan, ze złotym paskiem w talii.
- Yyyy. No to się przebierz.
- Myślisz, że zabieram ze sobą do pracy walizkę z ciuchami?
- Tak właśnie myślałem. No to pojedziemy do ciebie, przebierzesz się i pojedziemy na plaże. – powiedział dumny ze swojego pomysłu Cesc.
- Za 30 minut na parkingu? – zaproponowała Dani.
- Pff. Niech będzie.
Nagle na ich twarzach zagościły przepiękne uśmiechy. ‘No i jak takim odmówić? Tylko żeby mnie nie wywalili.’ Pomyślałam. Po chwili wyszłam z ich domku i udałam się do gabinetu. Wszystkie dokumenty, które miałam dzisiaj wypełnić będę musiała wziąć do domu.
- Camila, nie widziałaś może umowy z Yoną Carreac? Nie mogę jej znaleźć.
- Tutaj jest. – podała mi białą teczkę.
- Oh dzięki. Nienawidzę robić czegoś w pośpiechu.
- Gdzie się tak spieszysz? Przecież byłaś już u Fabregasa.
- Namówili mnie żebym z nimi pojechała dzisiaj na plaże.  Dlatego wszystkie papiery muszę zabrać do domu, zapowiada się uroczy wieczór z toną dokumentów. – powiedziałam zrezygnowana.
- Czy mi się tyko wydaje, czy ty właśnie marudzisz, że jedziesz z CESCIEM FABREGASEM na plażę? – musiała to podkreślić.
- Nie wydaje ci się.
- Z kim ja się przyjaźnię? – zapytała się patrząc w sufit. – Ile razy mówiłaś, że chciałabyś przeżyć jeden dzień z piłkarzem Barcelony? Teraz masz okazje i jeszcze narzekasz? - Westchnęłam. – Gdzie jedziecie?
- Do Las Alcaraveras i Las Palmas de garn Canaria.
- Świetnie. Masz już wszystko?
- Chyba tak.
- No to zapraszam do wyjścia. – uśmiechnęła się i otworzyła drzwi. – Do zobaczenia jutro i baw się dobrze.
Nic nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na nią wzrokiem mordercy.
- Ja też cię kocham. – podeszła i pocałowała mnie w policzek.
Gdy wyszłam z hotelu czekali już na mnie moi dzisiejsi towarzysze. Dani miała na sobie śliczną czerwono różowo białą sukienkę w wzorki na cieniutkich naramkach. Cesc założył granatowe spodenki w małe kwiaty, biały t-shirt z nadrukiem i czapkę z daszkiem. Lia cudownie wyglądała w czerwonej sukience. Obładowana podeszłam do nich.
- Zamierzasz to wszystko wziąć ze sobą na plaże? – zapytał Cesc wskazując na torbę z laptopem, segregator i trzy teczki.
- No pewnie. – odpowiedziałam sarkastycznie. – Muszę to zabrać do domu.
- Całe szczęście. Już myślałem.
- Oj Cesc. Ja pojadę swoim samochodem, a wy swoim.
- Okey. Daleko mieszkasz?
- Za jakieś 15 minut będziemy. Tylko jeźdź na z mną, bo się zgubisz.
- Tak jest. – odpowiedział.
Zapakowałam wszystko do bagażnika i wsiadłam do swojego Mini Coopera. Wcisnęłam gaz i ruszyłam. Cesc kilka razy próbował mnie wyprzedzić, ale nie dałam mu szansy. Nigdy nie jeździłam wolno, kilka mandatów już dostałam, ale tak to już jest w Hiszpanii. Każdy jeździ po swojemu nie patrzą na znaki. Po 15 minutach byliśmy pod apartamentowcem.
- Kto ci dał prawo jazdy? Widziałaś, że tam był ograniczenie do 80km/h? – zapytał Cesc.
- Widziałam. Ale tu nigdy nie stoi policja. – odpowiedziałam.
- Ona chciała nas zabić, mówię ci. – zwrócił się do Danielli.
- No rozszyfrowałeś mnie. – uśmiechnęłam się – Nie wmówisz mi, że nigdy nie jeździsz tak szybko.
- Oczywiście, że jeździ. Ale kiedyś postawiłam mu warunek. Albo zwolni jak jeździ ze mną i Lią albo nigdy nie wsiądę już z nim do samochodu. Od tamtego czasu jeździ zgodnie z zasadami i nie dostał żadnego mandatu. No chyba, że ja o czymś nie wiem? – powiedziała przez śmiech Dani zwracając się do męża.
- Yyy no ten. Oczywiście, że nie dostałem. Ja? No przecież obiecałem. – próbował się jakoś wytłumaczyć, na co zareagowałam niekontrolowanym śmiechem.
- I tak wiem, że dostałeś. Gerard się wygadał. – powiedziała Dani.
- No to było tylko raz, spieszyłem się na trening. Wybaczysz mi? – spojrzał na swoją żonę miną zbitego psiaka.
- Wiesz, że nie potrafię się na ciebie długo gniewać. 
‘Jak oni się kochają.’ Pomyślałam.
- Dobra chodźcie już, bo nie dojedziemy na tą plaże.  - Ruszyli za mną, po chwili już odklęczałam mieszkanie. Położyłam wszystkie papiery na stoliku.
- Wow. Niezłe to mieszkanie. – powiedział Cesc rozsiadając się na kanapie.
- Też mi się podoba, ale ja nie przykładałam do niego ręki. Mieszkanie jest służbowe, ja tu tylko mieszkam.
- Idę się przebrać, za chwilę wracam. Czujcie się jak u siebie.
Wbiegłam po schodach na górę i znikłam za drzwiami garderoby. Szybko wybrałam pomarańczową sukienkę z koronki i różowe bikini.  Wzięłam szybki odświeżający prysznic. Założyłam uszykowany komplet, do torby plażowej zapakowałam ręcznik, ipoda, krem do opalania i okulary przeciwsłoneczne. Chwilę później zeszłam na dół. Lia siedziała na dywanie i bawiła się moim pluszowym misiem, Śniegusiem. Dostałam go na 10 urodziny od mojej zmarłej już prababci Valerii. Nigdzie nie widziałam Cesca, ale po chwili zorientowałam się gdzie jest.
- Czym ty się żywisz? Nie masz nic w lodówce oprócz jogurtu i soku. – usłyszałam głos Cesca z kuchni.
- Właśnie tym. Zazwyczaj nie mam czasu zjeść przed wyjściem do pracy, więc jadam w hotelu.
- No chyba, że. Myślałem, że się głodzisz.  – posłałam mu uśmiech i wróciliśmy do salonu. Usiadłam koło Danielli. Po chwili podeszła do nas Lia.
- Mamusiu, możemy zabrać misia ze sobą? – zapytała ze słodką minką Lia.
- Nie kochanie. Ten misiu należy do cioci, byłoby jej przykro jakbyś go wzięła. – odpowiedziała spokojnie Daniella, a mała Lia momentalnie posmutniała. – Ale w samochodzie czeka na ciebie twoja żabka i na pewno bardzo za Toba tęskni.
- Naprawdę? – zapytała mała z nadzieją w głosie.
- Tak. Żabka bardzo cię kocha. – Dani ucałowała córeczkę w główkę.
- Kto to jest? – zapytał nagle Cesc trzymający w ręce ramkę ze zdjęciem. Podeszłam do niego żeby mu wyjaśnić.
- To jest moja przyjaciółka Marta.
- Nie jest Hiszpanką?
- Nie, nie jest. Pochodzi z Niemiec.
- Jak na Niemkę jest wyjątkowo ładna. – nie wiem, dlaczego ale zaczęłam się śmiać.
- A to twój chłopak? – sięgnął po kolejną ramkę. Zdjęcie z Camp Nou z zeszłego sezonu z meczu z Malaga.
- Nie, nie ma chłopaka. To jest mąż Marty, Carlos.
- Sorry, mała pomyłka. Nie wiedziałem, że kibicujesz Barcelonie?
- Widzisz, jeszcze dużo o mnie nie wiesz. – poklepałam go po ramieniu – Kibicuję od zawsze.
- To co możemy iść? – wtrąciła się Daniella. – A tak w ogóle to ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Ja jestem gotowa. Możemy iść.
Cesc wziął małą na ręce i wyszliśmy. Droga nie trwała długo. Oczywiście Cesc trzymał się przepisów, za co został otrąbiony przez innych kierowców. Po około 40 minutach dojechaliśmy. Tak jak się spodziewałam. Na plaży nie było dużo ludzi, oddalona ona była centrum, więc rzadko, kto o niej wiedział. Wynajęliśmy cztery leżaki. Rozłożyłam swój ręcznik koło Danielli. Mała bawiła się w piasku, więc miałyśmy chwilę żeby pogadać. Cesc nie wytrzymał tematu butów i zaproponował, że pójdzie po coś do picia. Wrócił po 10 minutach z trzema kolorowymi drinkami i soczkiem dla małej.
- Cesc, jak chcesz później wrócić do domu? Taksówką? – zapytała Daniella.
- Kochanie, zamówiłem bezalkoholowe. – odpowiedział Cesc i podał nam napoje - Od razu robicie aferę o nic. Kobiety. – powiedział sam do siebie.
- To co idziemy do wody? Taki ładny ma kolor, aż prosi żeby do niej wejść.
- Ja tu zostaje, zbyt wygodne są te leżaki. – powiedziała Dani, poprawiając swój ręcznik.
- Ja idę tatusiu. – odezwała się pierwszy raz od dłuższego razu Lia.
- Ines idziesz? – krzyknął Fabregas wchodząc do oceanu.
- Ciociu proszę chodź. – krzyknęła mała księżniczka.
- I jak takiej odmówić? – zapytałam się Dani.
- Nie da się. – odpowiedział mi z uśmiechem i wróciła do czytania gazety.
- Już idę. – odkrzyknęłam. Wstałam z leżaka i udałam się w kierunku wody. Była naprawdę przyjemna, idealna na upał, jaki panował teraz na wyspach.  Wchodziłam coraz głębiej żeby dotrzeć do Cesca i małej. Gdy się zatrzymałam wody miałam po pas. Usłyszałam tylko ciche „Na trzy. Raz, dwa, trzy!” I już po chwili była cała mokra. Zostałam bezdusznie ochlapana.  ‘Chcecie wojny to będziecie ją mieli’ pomyślałam.  No i zaczęła się wielka wojna na chlapanie wodą.  Po chwili dołączyła do nas Daniella, która stwierdziła, że zrobiło jej się za gorąco. Na ochłodę została przez nas ochlapana.
- To co córeczko, podtopimy troszkę ciocię? – zapytał uradowany Cesc.
- Nie proszę.  – odpowiedziałam.
- Przykro mi, takie życie. –  Cesc uśmiechnął się i zaczął się do mnie zbliżać.
- O nie, nie, nie. Najpierw musisz mnie złapać. – zaczęłam płynąc przed siebie tak szybko jak tylko mogłam.  Widziałam, że chłopak płynie za mną.
- Dobra mam dość. Gdzie ty się nauczyłaś tak szybko pływać? – krzyknął zdyszany Cesc.
- Oj kondycja nie ta. Biedactwo.  – zaczęłyśmy się z Dani śmiać. – Rozmawiasz z mistrzynią Barcelony i wicemistrzynią Katalonii w pływaniu z 2003 roku. – powiedziałam dumnie.
- O, bardzo mi miło. Musiałaś być dobra.
- Byłam.  – tak, ta moja skromność.
Po jakimś czasie siedzieliśmy już na leżakach i opowiadaliśmy śmieszne historie. Budowałam zamki z piasku, gdy nagle Daniella powiedziała:
- Ines zapomniałam ci powiedzieć. Jak byliście w wodzie ktoś próbował się do ciebie dodzwonić chyba z pięć razy.
Przeprosiłam małą i podeszłam do torebki. Wyjęłam z niej mojego iphona. Zobaczyłam pięć nieodebranych połączeń od Marca.  Uśmiech zszedł mi z twarzy. Wciągu ostatniego tygodnia nie dzwonił nie pisał. Miałam nadzieję, że dał sobie spokój. Była jedna nagrana wiadomość. Odsłuchałam ją: „Kochanie czy jest po co się ukrywać? I tak cię znajdę, prędzej czy później cię znajdę. Przede mną nie uciekniesz. A teraz baw się dobrze. Do zobaczenia skarbie. Kocham cię.” Mówił z tą wyższością w głosie. Szybko schowałam telefon z powrotem do torebki.
- Ines wszystko w porządku? – zapytała troskliwie Daniella.
- Tak. – skłamałam.
- Cała zbladłaś? Na pewno dobrze się czujesz? – teraz zapytał Cesc.
 - Tak. Idę się przejść. – wstałam, musiałam zostać na chwile sama. Czułam, że się zaraz rozpłaczę, ręce całe mi się trzęsły.
Szłam przed siebie, nie słyszałam, co się koło mnie dzieje. ‘Czy ten koszmar się nigdy nie skończy? Czy już nigdy nie odetnę się od tamtego życia, od Marca?’ Usiadłam na piasku i zaczęłam płakać. ‘Wiedziałam, że nic nie jest w porządku’ usłyszałam po chwili głos Danielli.  
- Powiedz, co się stało. – nic nie odpowiedziałam – Wiem, że to może głupio zabrzmi, bo znamy się dopiero dwa dni, ale możesz mi zaufać.  Możesz powiedzieć mi, co się stało.
- Wiem. Ale nie mogę. Nie chodzi o to, że wam nie ufam, po prostu nie ma siły o tym rozmawiać. Powiem wam, o co chodzi, ale jeszcze nie teraz.
- Dobrze. Powiesz jak będziesz gotowa. – przytuliła mnie.
- Dziękuję. -  przytuliłam się do niej. Usiadłyśmy na skałkach przy brzegu. Posiedziałyśmy w ciszy, byłam jej wdzięczna, że nic nie mówi, że nie pyta, nie drąży tematu.
- Chodź wracamy do nich, pewnie się martwią, że tyle nas nie mas. – powiedziała po jakimś czasie.
Wróciłyśmy do Cesca i Lii, oboje budowali zamki z piasku. Usiadłyśmy koło nich. Dostałam od Lii za zadanie wybudowanie mostu prowadzącego do zamku. Bawiliśmy się wspaniale, kto by pomyślał, że budowa zamku z piasku sprawi tyle radości. Przypomniało mi się, że rano załatwiłam sprawę noclegu kuzyna Fabregasa w hotelu.
- Cesc, zarezerwowałam twojemu kuzynowi apartament w głównym budynku z widokiem na ocean. Na lotnisko zostanie wysłany samochód po niego. Mam nadzieję, że będzie mu się u nas podobało.
- Na pewno. Niech się w ogóle cieszy, że nie musi spać u nas na podłodze. Jesteś kochana, że tak szybko to załatwiłaś. Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Mamusiu, głodna jestem. – powiedziała Lia.
- To co jedziemy? Zbliża się już osiemnasta. Jakaś smaczna kolacyjka?– powiedział Cesc.
- Z miłą chęcią. – odpowiedziałyśmy z Daniellą.
Zabraliśmy swoje rzeczy i skierowaliśmy się do samochodu. Przez całą drogę do auta kłóciłam się z Cesciem o to, kto ma prowadzić. Nasz spór przerwała Dani, która uznała, że teraz ona kieruje.
- No to teraz zginiemy marnie. –skomentował decyzję swojej żony Cesc.
- Teraz to sobie nagrabiłeś. Śpisz dzisiaj na kanapie. – pogroziła mu Dani.
- Kochanie tu nie ma kanapy. – podszedł do niej i przytulił.
- No to… Dobra nieważne. Wsiadajcie.
Dotarliśmy, żyjemy. Dani wcale nie prowadzi tak źle. Myślałam, że będzie gorzej. W racji tego, że wszyscy byliśmy głodni udaliśmy się do restauracji ‘Mariposas’. Znajdowała ona się w porcie, stoliki poustawiane były w ogródku. Teren restauracji ogrodzony był białym płotkiem z donicami, w których rosły zioła prowansalskie i lawenda. Białe stoliki były specjalnie postarzałe, nadawały ten wnętrzu charakteru. Poduszki na krzesłach były kolorowe, a z daszku zwisały plastikowe, różnobarwne motyle. Z głośników cicho leciały stare, hiszpańskie piosenki. Uwielbiałam tą restauracje, mieli tu przepyszne jedzenie i jeszcze ten klimat. Po całym dniu plażowania byliśmy strasznie głodni, Cesc zamówił sobie ‘Stek Surf&Turf’, Daniella  ‘Krewetki po Tajsku’, dla małej Lii zamówiliśmy frytki i rybę, a dla mnie ‘Crostini z mozzarellą i grillowanym koprem włoskim’. Wszystko było przepyszne.
-Mmm pycha. To co jutro robimy? – zaczął Cesc.
- Robicie, ja jutro wracam do pracy. – odpowiedziałam.
- Ale jak to? Nasze towarzystwo jest aż takie złe? – zapytała Daniella.
- Dani nie o to chodzi. Jesteście wspaniali. Spędzanie czasu z wami to czysta przyjemność, ale mam dużo pracy. Te wszystkie dokumenty, co przywiozłam dzisiaj do domu na jutro muszą być wypełnione. Lada dzień podpisujemy kontrakt z francuzami, za który jestem odpowiedzialna. Nie mogę tego tak po prostu rzucić. Ja jestem w pracy, niestety nie mam wakacji tak jak wy.
- Szkoda, naprawdę.. – wypowiedź Danielli przerwał dźwięk mojego dzwoniącego telefonu.
- Przepraszam muszę to odebrać. – wstałam od stołu i wyszłam przed restaurację żeby porozmawiać. Po kilku minutach wróciłam do stolika. – Przepraszam, Francuzi dzwonili. Jedyne, co wam mogę obiecać to, że jak podpiszemy wreszcie ten kontrakt to będę miała tyle czasu, że będę mogła spędzać go z wami.
- Trzymamy cię za słowo. – powiedzieli równo.
Przez resztę wieczoru śmiechu było co nie miara. Gdy zrobiło się już późno poprosiłam Cesca żeby mnie odwiózł. Pod apartamentowcem, w którym mieszkałam pożegnałam się z nimi i ruszyłam do mieszkania. Przebrałam się w dres, usiadłam z kubkiem gorącej herbaty. Byłam strasznie zmęczona, a przede mną jeszcze tyle pracy. To będzie długa noc….


 ------------------------

Udało się. W końcu go skończyłam. Mam nadzieję, że nie jest aż taki zły? :D
To jest już ostatni rozdział dodany w te wakacje. Następny nie pojawi się szybciej niż na początku września, ponieważ dokładnie za 12 godzin wyjeżdżam na wyczekiwany obóz. Życzę wam udanego końca wakacji, bawcie się dobrze.
Buziaki Ines. ;* 



10 komentarzy:

  1. Miłego wyjazdu! ;]
    Koniec wakacji chyba nie może być udany haha ;]
    Ale się postaramy!
    Ten Marc to cham i prostak jednak :/
    Jak Chloe
    To teraz kuzynem Cesca okaże się ktoś..
    Właśnie, kto!?
    Będę miała temat do przemyśleń na noc xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Na serio interesujący rozdział! Pierwszy raz spotykam się z miłą i sympatyczną Dani, co do tej pory mnie zadziwia. Cesc i Dani bardzo zżyli się z Ines. Nic dziwnego. Dziewczyna jest na serio miła. Szkoda tylko, że Marc się odezwał i zepsuł jej humor. Ciekawe, kim jest ten kuzyn Cesca. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dotychczas spotykałam się z opisem Danielli jako zołzy... a tu niespodzianka <3 Za to wielkie gratki ;) Ten Marc to jest nienormalny! Niech się od niej odczepi i da jej święty spokój... Lia jak zawsze jest ukochaną córeczką tatusia <3 Nie mogę się doczekać na następny <3 Zapraszam do siebie :D Buziaki : *

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać następnego :) Cesc, Dani i Lia tworzą wspaniałą rodzinkę i chyba też po raz pierwszy spotykam popstać Dann jako sympatyczną osobę :) fajnie, że przywiązali się do Ines :D ciekawi mnie kim jest ten kuzyn :P
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. superowy rozdział czekam z niecierpliwością na nowy rozdział pisz szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział Nowy rozdział już napisany proszę o komentarze http://cristiano-ronaldo-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ines to cudowna dziewczyna, bardzo wesoła i pełna życia. Super, że rodzinka Fabregasów tak ją polubiła;) Pozdrawiam i czekam na kolejne;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny u mnie. http://kochajtofajne.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny! :)) Bardzo mi się spodobał jest pozytywnie inny niż wszystkie które czytam (oczywiście nie twoje) :D

    Zapraszam także do mnie na nn;33
    http://lovesandfriend.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Daniella i Fabregas w twoim opowiadaniu to normalnie ...
    Trudno to określi :D Para idealna :D O! ;d
    Fajnie, że wyciągnęli Ines i że ją polubili :D
    Jak podpisze kontrakt z Francuzami to się od nich już nie uwolni hahaahah XD
    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń