czwartek, 17 kwietnia 2014

Łut szczęścia

Kilka miesięcy później…

Listopad. Miesiąc kojarzące się ze smutkiem i przygnębiającą pogodą. Na szczęście nie w Barcelonie. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ciepły. Słońce pięknie świeciło, po błękitnymi niebie pływały biało-szare chmurki, wiatr delikatnie powiewał i strącał ostatnie liście z drzew. Ubrana w czarne rurki, białą koszule, beżową skórzaną kurtkę, obwiązana czarnym szalikiem wracałam z popołudniowych zakupów. Obładowana torbami wyszłam do swojego mieszkania. Położyłam kupione produkty na stole w kuchni, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spodziewałam się Marty z moim małym chrześniakiem. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam piłkarza Barçy.
 - Cesc.. - powiedziałam ze zdziwieniem.
- Hej. Miło Cię wreszcie widzieć. Mogę wejść? - zapytał.
- Jasne. - ruchem ręki pokazałam, że ma wejść do salonu. - Napijesz się się czegoś? Kawa, herbata, coś zimnego?
- Nie dzięki. Od kiedy jesteś w Barcelonie? - zapytał prosto z mostu.
- Wróciłam dwa tygodnie po was. – odpowiedziałam opierając się o kuchenny blat.
- I się nie odezwałaś? Przecież obiecałaś. Inés, martwiliśmy się. Dlaczego?
- Zostawiłam to wszystko na Gran Canarii. Uznałam, że tak będzie lepiej, i tak zmarnowaliście dużo czasu i nerwów na mnie. Każdy z nas wrócił do dawnego życia.
- Co ty opowiadasz? Dziewczyno, wszyscy za Tobą tęsknimy. Lia codziennie pyta o ciocię Inés, Dani teraz siedzi sama, bo Anto z Leo są przez najbliższe dwa miesiące w Argentynie. Lubisz znikać prawda? Wpisz to sobie do CV. – powiedział lekko zdenerwowany.
- Cesc proszę. Uznałam, że tak będzie najlepiej dla wszystkich.
- Oj głuptasie. Stęskniłem się. – uśmiechnął się i mnie przytulił. – Wiesz, że i tak za dwa tygodnie byśmy się zobaczyli? – zapytał mając na myśli zbliżającą się rozprawę.
- Niekoniecznie. Nie muszę być podczas przesłuchiwania świadków. Minęlibyśmy się. – odpowiedziałam, a piłkarz tylko pokręcił głową.  
- Jesteś gotowa na spotkanie z nim?
- Nie drążmy tego teraz. Zostały jeszcze dwa tygodnie, nie chce teraz o tym myśleć.
- Niech będzie. No to szykuj się. – powiedział zadowolony.
- Gdzie? – zapytałam ze zdziwieniem.
- Jedziemy zrobić niespodziankę moim dwóm skarbom. A po drodze wpadniemy jeszcze do Ciutat Esportiva bo zapomniałem telefonu.
- Oj Cesc, nie wiem czy to jest dobry pomysł.
- To jest genialny pomysł. Co prawda Lia już może spać, ale Daniella będzie przeszczęśliwa. Proszę? – zrobił oczy kota ze Shreka.
- Daj mi 10 minut. – powiedziałam z uśmiechem.
- Jesteś wspaniała. Czekam na dole w samochodzie. – powiedział i wyszedł z mieszkania. Szybko się odświeżyłam, odwołałam spotkanie z Martą i udałam się do czarnego Audi A8 które stało przed moją kamienicą. Po drodze dużo opowiadaliśmy i śmialiśmy się. Fabregas mówił o ostatnich żartach, jakie Pique zrobił chłopakom w szatni. Wspominał coś o jakiejś imprezie niedługo i ze zaproszona jestem. Oczywiście wszystko bez szczegółów, jak to w zwyczaju Francesca.

Po około godzinie dojechaliśmy pod ogromny dom. Przy wszystkich małych willach w okolicy wyglądał jak blok. Kilku piętrowy budynek, obłożny białymi, marmurowymi płytami, z wielkimi oknami i bardzo wysokim murem.
- Wow. Szalejesz. W tym domu to się chyba zgubić można.. – mówiłam sama do siebie.
- Inés zaczekaj tu. Ja ci zrobię zapowiedź i za chwilę wejdziesz. – powiedział szeptem, gdy staliśmy na korytarzu. – Kochanie wróciłem. – krzyknął i wszedł do salonu.
- Hej kocie. Co tak późno? – zapytała Daniella.
- A bo mam dla Ciebie niespodziankę i nie są to nowe buty ani torebka. – powiedział z uśmiechem a Dani spojrzała z zaciekawieniem na niego. – Gotowa?
- Tylko mi nie mów, że kupiłeś psa. Cesc no.. – odetchnęła głęboko, a piłkarz zaczął się głośno śmiać. Ja sama też ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
- Hej Dani. – powiedziałam, a brunetka szybko się odwróciła. Była strasznie zaskoczona moim widokiem.
- Inés!!! Jak ja się stęskniłam. – mocno mnie przytuliła, w jej oczach było widać łzy szczęścia. – Ale jak? Jak ty ją znalazłeś? – zapytała Cesc.
- Łut szczęścia. – odpowiedział dumnie – Ja panie zostawiam na chwilkę. – dodał i wyszedł z salonu.
- Ja chyba śnię. Nie wiem jak on to zrobił, ale mam najcudowniejszego męża na świecie. Aż się popłakałam.
- Nie płacz. Wróciłam i już nie zniknę. Obiecuję. – powiedziałam.
- Kilka miesięcy temu też obiecywałaś, że będziesz się odzywać. A jak było? Zniknęłaś na trzy miesiące.
- Przepraszam. Myślałam, że tak będzie lepiej.
- Nie mówmy już o tym. Ważne, że już jesteś. Wszyscy bardzo za Tobą tęskniliśmy, a Lia w szczególności. Codziennie pytała się o ciocię Inés. Zostaniesz do jutra? Mała strasznie się rano ucieszy jak Cię zobaczy. Nadrobimy stracony czas. No i mam dobre wino… - powiedziała z uśmiechem.
- Przekonałaś mnie. - zaśmiałam się.
Siedziałyśmy w salonie popijając pyszne czerwone wino. Dużo rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się, żartowałyśmy. Cesc pojawiał się i znikał, ponieważ miał jeszcze kilka spraw do załatwienia.
- Tęsknisz za nim? – zapytała w pewnym momencie Daniella.
- Codziennie siedzę i myślę o nim. Co robi, jak mu w tym Singapurze, czy ma kogoś. – odpowiedziałam bawiąc się bransoletkami
- Cesc ostatnio z nim rozmawiał. Jakoś daje rade. Nadal go kochasz, prawda?
- To już nie ma znaczenia. Ja jestem tu, on jest tam. Próbowałam zapomnieć, ale nie umiem.
- Kochanie, bo jeśli się kogoś naprawdę kocha to nie można zapomnieć. – powiedziała i mocno mnie przytuliła.

Dwa tygodnie później..

To dziś, dzień, w którym będę musiała stanąć twarzą w twarz z Marciem. Całe szczęście są przy mnie Cesc i Daniella. Wspierają mnie najlepiej jak potrafią. Ubrana w czarne spodnie rurki, tego samego koloru sweterek i botki czekałam na przyjazd Fabregasów. Po chwili rozdzwonił się mój telefon z informacją, że czekają na dole. Zarzuciłam na siebie popielaty płaszcz, wzięłam do ręki czarną torebkę i wyszłam z domu. Na dworze wiał silny, zimny wiatr, niebo było zachmurzone, zapowiadali na dzisiaj obfite opady deszczu. Żeby nie zmarznąć szybko wsiadłam do samochodu piłkarza.

***

- Proszę wstać sąd idzie. – na sali sądowej rozległ się protokolantki. Starszy mężczyzna, w siwych włosach i czarnych okularach na nosie usiadł za dużym stołem. Po chwili na salę został wprowadzony Marc. W eleganckim garniturze, z idealnie dobranym krawatem, zakuty w kajdanki usiadł w ochronie dwóch policjantów.
- Panu Marcowi Gonzalezie zarzuca się usiłowanie zabójstwa Pani Inés Pereiry, - powiedział sędzia i w tym momencie przeleciał mi moment wypadku przed oczami – nękanie, zastraszanie, pobicie powódki. Czy oskarżony przyznaje się do winy? – zapytał go.
- Nie. – odpowiedział mój były narzeczony.
Cała rozprawa trwała prawie trzy godziny. Przesłuchano Marca, mnie, Cesca, Danielle i kilku innych nieznanych mi osób. Jako dowód puszczono nagranie z kamer zamontowanych w hotelu. Było doskonale widać, że Marc czekał aż wejdę na jezdnie i wtedy ruszył.
- Świadek Pablo Fabregas złożył zeznania w ambasadzie Królestwa Hiszpanii w Singapurze, proszę o dołączenie ich do akt. – wstał i powiedział prokurator.
- Dołączam dowód. – zakomunikował sędzia – Ogłaszam przerwę. Wyrok zapadnie po naradzie. – puknął młoteczkiem w stół i wyszedł z sali. Całą przerwę spędziłam z Cesciem i Daniellą przy automacie z kawą. Strasznie się denerwowałam, te trzy godziny przesłuchań, przypominania sobie tego wszystkiego były czymś okropnym. Gdy wróciliśmy do sali sędzia ogłosił wyrok:
- Sąd uznaje Pana Marca Gonzaleza za winnego zarzucanych mu czynów i skazuje go na karę 25 lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz zbliżania się do Pani Inés Pereira i jej rodziny. – sędzia powiedział i ostatecznie uderzył młoteczkiem w stół. Wtedy spojrzałam na Marca, ani jego oczy ani mimika twarzy nie mówiły nic. Nie wyrażała żadnych emocji. Policjanci chwycili go za rękę i wyprowadzili z sali. Wtedy widziałam go po raz ostatni. Dani z Cesciem podeszli do mnie i mocno mnie przytulili.
- Już po wszystkim. Dzielna dziewczynka. - powiedział z uśmiechem piłkarz - Chodź jedziemy do domu, musisz odpocząć.

------------------

Zakochałam się w tym zdjęciu <3




I jest nowy rozdział. Taki chyba bezbarwny, ale jest. Został jeszcze tylko jeden rozdział i epilog. Za chwilę święta, a później egzaminy. Kolejny rozdział powinien pojawić się w weekend majowy, wtedy będzie dużo wolnego czasu. Chciałabym życzyć wam wszystkim wesołych świąt i żeby obfity zajączek do nas przykicał. A tym co za tydzień piszą egzaminy gimnazjalne powodzenia i nie denerwujcie się, BĘDZIE DOBRZE. :)

Buziaczki
Inés ;*

8 komentarzy:

  1. Ojejku, Agunia *o* Bardzo dobrze, że skazali go.. Zasłużył sobie :( Cały rozdział ksjshsjsb kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ugh, nawet nie wiesz jak mi ulżyło jak go skazali aż na 25 lat :D
    rozdział genialny, jak zwykle <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No i dobrze, że go skazali :D Takich dupków jak on bez zastanowienia powinni wsadzać do więzienie ;)Tylko mam nadzieję, że Pablo wróci szybciutko :c Czekam na następny myszo i również życzę Ci wesołych Świąt, mokrego dyngusa i czego sobie tylko życzysz <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff, jak dobrze, że go skazali...
    Świetny rozdział :)
    Genialnie opisujesz emocje bohaterów i dzięki temu mogę się jeszcze lepiej w to wczuć.
    Czekam na ostatni (ale... ale jak to? :c ) rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ojej, kurczę, tak blisko już do końca. szkoda trochę. powiem Ci, że jestem bardzo zadowolona z wydarzeń w owym rozdziale. sprawiedliwość musi być, no nie?
    zdjęcie również bardzo mi sie podoba. przy okazji zapraszam do siebie.
    co z córką Fabregasów? dwójka na para-siempre-fcb.blogspot.com pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh.. egzaminy :(
    To okropne! Historię i polski napisałam świetnie, ale przyroda.. koniec ze mną, na matmie skreśliłam dobre odpowiedzi, ogólnie żyć nie umierać..
    Gdzieś się dostanę xDD
    A co do rozdziału to Francesc jest przesłodki <3
    A na zdjęcie mogę się patrzyć godzinami.. <3
    Ogólnie to głowa mnie już boli, lecę po jakieś leki i czekam na następny! ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział, dobrze, że ten drań został ukarany.
    Też mi się podoba to zdjęcie ♥

    OdpowiedzUsuń