Kilka miesięcy później…
Listopad. Miesiąc kojarzące się ze smutkiem i przygnębiającą pogodą. Na szczęście nie w Barcelonie. Dzisiejszy dzień był wyjątkowo ciepły. Słońce pięknie świeciło, po błękitnymi niebie pływały biało-szare chmurki, wiatr delikatnie powiewał i strącał ostatnie liście z drzew. Ubrana w czarne rurki, białą koszule, beżową skórzaną kurtkę, obwiązana czarnym szalikiem wracałam z popołudniowych zakupów. Obładowana torbami wyszłam do swojego mieszkania. Położyłam kupione produkty na stole w kuchni, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Spodziewałam się Marty z moim małym chrześniakiem. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam piłkarza Barçy.
- Cesc.. - powiedziałam ze zdziwieniem.
-
Hej. Miło Cię wreszcie widzieć. Mogę wejść? - zapytał.
-
Jasne. - ruchem ręki pokazałam, że ma wejść do salonu. - Napijesz się się czegoś? Kawa, herbata, coś zimnego?
-
Nie dzięki. Od kiedy jesteś w Barcelonie? - zapytał prosto z mostu.
-
Wróciłam dwa tygodnie po was. – odpowiedziałam opierając się o kuchenny blat.
-
I się nie odezwałaś? Przecież obiecałaś. Inés, martwiliśmy się. Dlaczego?
-
Zostawiłam to wszystko na Gran Canarii. Uznałam, że tak będzie lepiej, i tak
zmarnowaliście dużo czasu i nerwów na mnie. Każdy z nas wrócił do dawnego
życia.
-
Co ty opowiadasz? Dziewczyno, wszyscy za Tobą tęsknimy. Lia codziennie pyta o
ciocię Inés, Dani teraz siedzi sama, bo Anto z Leo są przez najbliższe dwa
miesiące w Argentynie. Lubisz znikać prawda? Wpisz to sobie do CV. – powiedział
lekko zdenerwowany.
-
Cesc proszę. Uznałam, że tak będzie najlepiej dla wszystkich.
-
Oj głuptasie. Stęskniłem się. – uśmiechnął się i mnie przytulił. – Wiesz, że i
tak za dwa tygodnie byśmy się zobaczyli? – zapytał mając na myśli zbliżającą się
rozprawę.
-
Niekoniecznie. Nie muszę być podczas przesłuchiwania świadków. Minęlibyśmy się.
– odpowiedziałam, a piłkarz tylko pokręcił głową.
-
Jesteś gotowa na spotkanie z nim?
-
Nie drążmy tego teraz. Zostały jeszcze dwa tygodnie, nie chce teraz o tym
myśleć.
-
Niech będzie. No to szykuj się. – powiedział zadowolony.
-
Gdzie? – zapytałam ze zdziwieniem.
-
Jedziemy zrobić niespodziankę moim dwóm skarbom. A po drodze wpadniemy jeszcze
do Ciutat Esportiva bo zapomniałem telefonu.
-
Oj Cesc, nie wiem czy to jest dobry pomysł.
-
To jest genialny pomysł. Co prawda Lia już może spać, ale Daniella będzie
przeszczęśliwa. Proszę? – zrobił oczy kota ze Shreka.
- Daj mi 10 minut. – powiedziałam z uśmiechem.
- Daj mi 10 minut. – powiedziałam z uśmiechem.
-
Jesteś wspaniała. Czekam na dole w samochodzie. – powiedział i wyszedł z
mieszkania. Szybko się odświeżyłam, odwołałam spotkanie z Martą i udałam się do
czarnego Audi A8 które stało przed moją kamienicą. Po drodze dużo opowiadaliśmy
i śmialiśmy się. Fabregas mówił o ostatnich żartach, jakie Pique zrobił
chłopakom w szatni. Wspominał coś o jakiejś imprezie niedługo i ze zaproszona
jestem. Oczywiście wszystko bez szczegółów, jak to w zwyczaju Francesca.
Po
około godzinie dojechaliśmy pod ogromny dom. Przy wszystkich małych willach w
okolicy wyglądał jak blok. Kilku piętrowy budynek, obłożny białymi, marmurowymi
płytami, z wielkimi oknami i bardzo wysokim murem.
-
Wow. Szalejesz. W tym domu to się chyba zgubić można.. – mówiłam sama do
siebie.
-
Inés zaczekaj tu. Ja ci zrobię zapowiedź i za chwilę wejdziesz. – powiedział szeptem,
gdy staliśmy na korytarzu. – Kochanie wróciłem. – krzyknął i wszedł do salonu.
-
Hej kocie. Co tak późno? – zapytała Daniella.
-
A bo mam dla Ciebie niespodziankę i nie są to nowe buty ani torebka. –
powiedział z uśmiechem a Dani spojrzała z zaciekawieniem na niego. – Gotowa?
-
Tylko mi nie mów, że kupiłeś psa. Cesc no.. – odetchnęła głęboko, a piłkarz zaczął
się głośno śmiać. Ja sama też ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
-
Hej Dani. – powiedziałam, a brunetka szybko się odwróciła. Była strasznie
zaskoczona moim widokiem.
-
Inés!!! Jak ja się stęskniłam. – mocno mnie przytuliła, w jej oczach było widać
łzy szczęścia. – Ale jak? Jak ty ją znalazłeś? – zapytała Cesc.
-
Łut szczęścia. – odpowiedział dumnie – Ja panie zostawiam na chwilkę. – dodał i
wyszedł z salonu.
-
Ja chyba śnię. Nie wiem jak on to zrobił, ale mam najcudowniejszego męża na
świecie. Aż się popłakałam.
-
Nie płacz. Wróciłam i już nie zniknę. Obiecuję. – powiedziałam.
-
Kilka miesięcy temu też obiecywałaś, że będziesz się odzywać. A jak było?
Zniknęłaś na trzy miesiące.
-
Przepraszam. Myślałam, że tak będzie lepiej.
-
Nie mówmy już o tym. Ważne, że już jesteś. Wszyscy bardzo za Tobą tęskniliśmy,
a Lia w szczególności. Codziennie pytała się o ciocię Inés. Zostaniesz do
jutra? Mała strasznie się rano ucieszy jak Cię zobaczy. Nadrobimy stracony
czas. No i mam dobre wino… - powiedziała z uśmiechem.
-
Przekonałaś mnie. - zaśmiałam się.
Siedziałyśmy
w salonie popijając pyszne czerwone wino. Dużo rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się,
żartowałyśmy. Cesc pojawiał się i znikał, ponieważ miał jeszcze kilka spraw do
załatwienia.
-
Tęsknisz za nim? – zapytała w pewnym momencie Daniella.
-
Codziennie siedzę i myślę o nim. Co robi, jak mu w tym Singapurze, czy ma
kogoś. – odpowiedziałam bawiąc się bransoletkami.
-
Cesc ostatnio z nim rozmawiał. Jakoś daje rade. Nadal go kochasz, prawda?
-
To już nie ma znaczenia. Ja jestem tu, on jest tam. Próbowałam zapomnieć, ale
nie umiem.
-
Kochanie, bo jeśli się kogoś naprawdę kocha to nie można zapomnieć. – powiedziała
i mocno mnie przytuliła.
Dwa tygodnie później..
To
dziś, dzień, w którym będę musiała stanąć twarzą w twarz z Marciem. Całe
szczęście są przy mnie Cesc i Daniella. Wspierają mnie najlepiej jak potrafią. Ubrana
w czarne spodnie rurki, tego samego koloru sweterek i botki czekałam na
przyjazd Fabregasów. Po chwili rozdzwonił się mój telefon z informacją, że
czekają na dole. Zarzuciłam na siebie popielaty płaszcz, wzięłam do ręki czarną
torebkę i wyszłam z domu. Na dworze wiał silny, zimny wiatr, niebo było
zachmurzone, zapowiadali na dzisiaj obfite opady deszczu. Żeby nie zmarznąć
szybko wsiadłam do samochodu piłkarza.
***
-
Proszę wstać sąd idzie. – na sali sądowej rozległ się protokolantki. Starszy
mężczyzna, w siwych włosach i czarnych okularach na nosie usiadł za dużym
stołem. Po chwili na salę został wprowadzony Marc. W eleganckim garniturze, z
idealnie dobranym krawatem, zakuty w kajdanki usiadł w ochronie dwóch
policjantów.
-
Panu Marcowi Gonzalezie zarzuca się usiłowanie zabójstwa Pani Inés Pereiry, -
powiedział sędzia i w tym momencie przeleciał mi moment wypadku przed oczami –
nękanie, zastraszanie, pobicie powódki. Czy oskarżony przyznaje się do winy? –
zapytał go.
-
Nie. – odpowiedział mój były narzeczony.
Cała
rozprawa trwała prawie trzy godziny. Przesłuchano Marca, mnie, Cesca, Danielle
i kilku innych nieznanych mi osób. Jako dowód puszczono nagranie z kamer zamontowanych
w hotelu. Było doskonale widać, że Marc czekał aż wejdę na jezdnie i wtedy
ruszył.
-
Świadek Pablo Fabregas złożył zeznania w ambasadzie Królestwa Hiszpanii w
Singapurze, proszę o dołączenie ich do akt. – wstał i powiedział prokurator.
-
Dołączam dowód. – zakomunikował sędzia – Ogłaszam przerwę. Wyrok zapadnie po
naradzie. – puknął młoteczkiem w stół i wyszedł z sali. Całą przerwę spędziłam
z Cesciem i Daniellą przy automacie z kawą. Strasznie się denerwowałam, te trzy
godziny przesłuchań, przypominania sobie tego wszystkiego były czymś okropnym. Gdy
wróciliśmy do sali sędzia ogłosił wyrok:
-
Sąd uznaje Pana Marca Gonzaleza za winnego zarzucanych mu czynów i skazuje go
na karę 25 lat pozbawienia wolności i dożywotni zakaz zbliżania się do Pani Inés
Pereira i jej rodziny. – sędzia powiedział i ostatecznie uderzył młoteczkiem w
stół. Wtedy spojrzałam na Marca, ani jego oczy ani mimika twarzy nie mówiły
nic. Nie wyrażała żadnych emocji. Policjanci chwycili go za rękę i wyprowadzili
z sali. Wtedy widziałam go po raz ostatni. Dani z Cesciem podeszli do mnie i
mocno mnie przytulili.
- Już po wszystkim. Dzielna dziewczynka. - powiedział z uśmiechem piłkarz - Chodź jedziemy do domu, musisz odpocząć.
------------------
Zakochałam się w tym zdjęciu <3
I jest nowy rozdział. Taki chyba bezbarwny, ale jest. Został jeszcze tylko jeden rozdział i epilog. Za chwilę święta, a później egzaminy. Kolejny rozdział powinien pojawić się w weekend majowy, wtedy będzie dużo wolnego czasu. Chciałabym życzyć wam wszystkim wesołych świąt i żeby obfity zajączek do nas przykicał. A tym co za tydzień piszą egzaminy gimnazjalne powodzenia i nie denerwujcie się, BĘDZIE DOBRZE. :)
Buziaczki
Inés ;*
Świetne <3
OdpowiedzUsuńOjejku, Agunia *o* Bardzo dobrze, że skazali go.. Zasłużył sobie :( Cały rozdział ksjshsjsb kocham <3
OdpowiedzUsuńugh, nawet nie wiesz jak mi ulżyło jak go skazali aż na 25 lat :D
OdpowiedzUsuńrozdział genialny, jak zwykle <3
No i dobrze, że go skazali :D Takich dupków jak on bez zastanowienia powinni wsadzać do więzienie ;)Tylko mam nadzieję, że Pablo wróci szybciutko :c Czekam na następny myszo i również życzę Ci wesołych Świąt, mokrego dyngusa i czego sobie tylko życzysz <3
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Uff, jak dobrze, że go skazali...
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :)
Genialnie opisujesz emocje bohaterów i dzięki temu mogę się jeszcze lepiej w to wczuć.
Czekam na ostatni (ale... ale jak to? :c ) rozdział <3
ojej, kurczę, tak blisko już do końca. szkoda trochę. powiem Ci, że jestem bardzo zadowolona z wydarzeń w owym rozdziale. sprawiedliwość musi być, no nie?
OdpowiedzUsuńzdjęcie również bardzo mi sie podoba. przy okazji zapraszam do siebie.
co z córką Fabregasów? dwójka na para-siempre-fcb.blogspot.com pozdrawiam ;)
Oh.. egzaminy :(
OdpowiedzUsuńTo okropne! Historię i polski napisałam świetnie, ale przyroda.. koniec ze mną, na matmie skreśliłam dobre odpowiedzi, ogólnie żyć nie umierać..
Gdzieś się dostanę xDD
A co do rozdziału to Francesc jest przesłodki <3
A na zdjęcie mogę się patrzyć godzinami.. <3
Ogólnie to głowa mnie już boli, lecę po jakieś leki i czekam na następny! ;))
Świetny rozdział, dobrze, że ten drań został ukarany.
OdpowiedzUsuńTeż mi się podoba to zdjęcie ♥