Z samego rana zaczęłam zajmować się przyjazdem kuzyna Cesc
do hotelu. Zarezerwowałam mu apartament w głównym budynku, z widokiem na ocean.
Po szybkim śniadanku udałam się pod domek Fabregasów. Zapukałam do drzwi, które
po chwili otworzyła mi Daniella.
- O już jesteś. Wchodź, Cesc właśnie próbuje się zebrać w
sobie. – zaczęła się śmiać.
Weszłam do środka, z łazienki usłyszałam krótkie ‘Cześć’. Mała Lia siedziała na łóżku i bawiła się pluszakami. Gdy mnie zobaczyła, zeskoczyła z dużego łóżka i przybiegła do mnie.
Weszłam do środka, z łazienki usłyszałam krótkie ‘Cześć’. Mała Lia siedziała na łóżku i bawiła się pluszakami. Gdy mnie zobaczyła, zeskoczyła z dużego łóżka i przybiegła do mnie.
- Ciocia! – krzyknęła przytulając się do moich nóg.
- Cześć królewno. Wyspałaś się?
- Tak. Ale tata strasznie chrapał. – powiedziała z poważną
mina. Na co z Daniellą zareagowałyśmy śmiechem.
- Z czego się tak śmiejecie? – zapytał zdezorientowany Cesc,
który właśnie wyszedł z łazienki.
- Z ciebie kochanie. – powiedziała Dani przytulając się do
męża. -To dzisiaj robimy?
- Na parkingu czeka na was samochód. Tu są kluczyki. – podałam im kluczyki do białego Audi Q5 –
Pomyślałam, że dzisiaj nie będzie wam się chciało gdzieś daleko jeździć, bo
wczoraj dopiero przyjechaliście. W GPSie macie wyznaczoną trasę na plażę Las
Alcaravaneres. Nie będzie tam aż tyle ludzi, co tutaj. Wieczorem możecie pojechać
do Las Palmas de Gran Canaria, znam tam świetną restaurację. Znajduję się w
porcie, koło głównego pomostu, ma duży szyld z napisem ‘Mariposas’, więc na pewno jej nie przegapicie. Po kolacji możecie przejść się promenadą,
pooglądać ruiny. Ogólnie miasto warte zobaczenia. Ale uprzedzam, jest to
największe miasto na wyspie, więc nie gwarantuję, że nie zostaniecie
rozpoznani.
- Już się do tego przyzwyczailiśmy. Czasami już nie zwracam
uwagi na paparazzi, w końcu to ich praca. Zostając piłkarzem wiedziałem, na co
się decyduję.
- Masz rację. Dobra, ja was zostawiam. Życzę miłego dnia,
jakby co to dzwońcie. – uśmiechnęłam się i skierowałam do wyjścia.
- Nie jedziesz z nami? – Cesc i Dani zapytali równocześnie.
- Nie. Moim zadaniem jest tylko zorganizowanie wszystkiego.
- Ale jak to? Myślałam, że będziemy te dni spędzać razem? –
powiedziała smutno Daniella.
- Nie ma opcji, jedziesz z nami. I nie chcę słyszeć słowa
odmowy. – zaprotestował Cesc.
- Ale Cesc… To nie należy do moich obowiązków. Zresztą jak
to sobie wyobrażasz? Mam w tym stroju jechać na plażę? – wskazałam za elegancką
białą sukienkę do kolan, ze złotym paskiem w talii.
- Yyyy. No to się przebierz.
- Myślisz, że zabieram ze sobą do pracy walizkę z ciuchami?
- Tak właśnie myślałem. No to pojedziemy do ciebie,
przebierzesz się i pojedziemy na plaże. – powiedział dumny ze swojego pomysłu
Cesc.
- Za 30 minut na parkingu? – zaproponowała Dani.
- Pff. Niech będzie.
Nagle na ich twarzach zagościły przepiękne uśmiechy. ‘No i jak takim odmówić? Tylko żeby mnie nie
wywalili.’ Pomyślałam. Po chwili wyszłam z ich domku i udałam się do
gabinetu. Wszystkie dokumenty, które miałam dzisiaj wypełnić będę musiała wziąć
do domu.
- Camila, nie widziałaś może umowy z Yoną Carreac? Nie mogę
jej znaleźć.
- Tutaj jest. – podała mi białą teczkę.
- Tutaj jest. – podała mi białą teczkę.
- Oh dzięki. Nienawidzę robić czegoś w pośpiechu.
- Gdzie się tak spieszysz? Przecież byłaś już u Fabregasa.
- Namówili mnie żebym z nimi pojechała dzisiaj na plaże. Dlatego wszystkie papiery muszę zabrać do
domu, zapowiada się uroczy wieczór z toną dokumentów. – powiedziałam
zrezygnowana.
- Czy mi się tyko wydaje, czy ty właśnie marudzisz, że
jedziesz z CESCIEM FABREGASEM na plażę? – musiała to podkreślić.
- Nie wydaje ci się.
- Z kim ja się przyjaźnię? – zapytała się patrząc w sufit. –
Ile razy mówiłaś, że chciałabyś przeżyć jeden dzień z piłkarzem Barcelony? Teraz
masz okazje i jeszcze narzekasz? - Westchnęłam. – Gdzie jedziecie?
- Do Las Alcaraveras i Las Palmas de garn Canaria.
- Świetnie. Masz już wszystko?
- Chyba tak.
- No to zapraszam do wyjścia. – uśmiechnęła się i otworzyła
drzwi. – Do zobaczenia jutro i baw się dobrze.
Nic nie odpowiedziałam tylko spojrzałam na nią wzrokiem
mordercy.
- Ja też cię kocham. – podeszła i pocałowała mnie w
policzek.
Gdy wyszłam z hotelu czekali już na mnie moi dzisiejsi
towarzysze. Dani miała na sobie śliczną czerwono różowo białą sukienkę w wzorki
na cieniutkich naramkach. Cesc założył granatowe spodenki w małe kwiaty, biały
t-shirt z nadrukiem i czapkę z daszkiem. Lia cudownie wyglądała w czerwonej
sukience. Obładowana podeszłam do nich.
- Zamierzasz to wszystko wziąć ze sobą na plaże? – zapytał
Cesc wskazując na torbę z laptopem, segregator i trzy teczki.
- No pewnie. – odpowiedziałam sarkastycznie. – Muszę to
zabrać do domu.
- Całe szczęście. Już myślałem.
- Oj Cesc. Ja pojadę swoim samochodem, a wy swoim.
- Okey. Daleko mieszkasz?
- Za jakieś 15 minut będziemy. Tylko jeźdź na z mną, bo się
zgubisz.
- Tak jest. – odpowiedział.
Zapakowałam wszystko do bagażnika i wsiadłam do swojego Mini
Coopera. Wcisnęłam gaz i ruszyłam. Cesc kilka razy próbował mnie wyprzedzić,
ale nie dałam mu szansy. Nigdy nie jeździłam wolno, kilka mandatów już
dostałam, ale tak to już jest w Hiszpanii. Każdy jeździ po swojemu nie patrzą
na znaki. Po 15 minutach byliśmy pod apartamentowcem.
- Kto ci dał prawo jazdy? Widziałaś, że tam był ograniczenie
do 80km/h? – zapytał Cesc.
- Widziałam. Ale tu nigdy nie stoi policja. –
odpowiedziałam.
- Ona chciała nas zabić, mówię ci. – zwrócił się do
Danielli.
- No rozszyfrowałeś mnie. – uśmiechnęłam się – Nie wmówisz
mi, że nigdy nie jeździsz tak szybko.
- Oczywiście, że jeździ. Ale kiedyś postawiłam mu warunek.
Albo zwolni jak jeździ ze mną i Lią albo nigdy nie wsiądę już z nim do
samochodu. Od tamtego czasu jeździ zgodnie z zasadami i nie dostał żadnego
mandatu. No chyba, że ja o czymś nie wiem? – powiedziała przez śmiech Dani
zwracając się do męża.
- Yyy no ten. Oczywiście, że nie dostałem. Ja? No przecież
obiecałem. – próbował się jakoś wytłumaczyć, na co zareagowałam
niekontrolowanym śmiechem.
- I tak wiem, że dostałeś. Gerard się wygadał. – powiedziała
Dani.
- No to było tylko raz, spieszyłem się na trening. Wybaczysz
mi? – spojrzał na swoją żonę miną zbitego psiaka.
- Wiesz, że nie potrafię się na ciebie długo gniewać.
‘Jak oni się kochają.’
Pomyślałam.
- Dobra chodźcie już, bo nie dojedziemy na tą plaże. - Ruszyli za mną, po chwili już odklęczałam
mieszkanie. Położyłam wszystkie papiery na stoliku.
- Wow. Niezłe to mieszkanie. – powiedział Cesc rozsiadając
się na kanapie.
- Też mi się podoba, ale ja nie przykładałam do niego ręki.
Mieszkanie jest służbowe, ja tu tylko mieszkam.
- Idę się przebrać, za chwilę wracam. Czujcie się jak u
siebie.
Wbiegłam po schodach na górę i znikłam za drzwiami
garderoby. Szybko wybrałam pomarańczową sukienkę z koronki i różowe
bikini. Wzięłam szybki odświeżający
prysznic. Założyłam uszykowany komplet, do torby plażowej zapakowałam ręcznik,
ipoda, krem do opalania i okulary przeciwsłoneczne. Chwilę później zeszłam na
dół. Lia siedziała na dywanie i bawiła się moim pluszowym misiem, Śniegusiem.
Dostałam go na 10 urodziny od mojej zmarłej już prababci Valerii. Nigdzie nie
widziałam Cesca, ale po chwili zorientowałam się gdzie jest.
- Czym ty się żywisz? Nie masz nic w lodówce oprócz jogurtu
i soku. – usłyszałam głos Cesca z kuchni.
- Właśnie tym. Zazwyczaj nie mam czasu zjeść przed wyjściem
do pracy, więc jadam w hotelu.
- No chyba, że. Myślałem, że się głodzisz. – posłałam mu uśmiech i wróciliśmy do salonu.
Usiadłam koło Danielli. Po chwili podeszła do nas Lia.
- Mamusiu, możemy zabrać misia ze sobą? – zapytała ze słodką
minką Lia.
- Nie kochanie. Ten misiu należy do cioci, byłoby jej
przykro jakbyś go wzięła. – odpowiedziała spokojnie Daniella, a mała Lia
momentalnie posmutniała. – Ale w samochodzie czeka na ciebie twoja żabka i na
pewno bardzo za Toba tęskni.
- Naprawdę? – zapytała mała z nadzieją w głosie.
- Tak. Żabka bardzo cię kocha. – Dani ucałowała córeczkę w główkę.
- Kto to jest? – zapytał nagle Cesc trzymający w ręce ramkę
ze zdjęciem. Podeszłam do niego żeby mu wyjaśnić.
- To jest moja przyjaciółka Marta.
- Nie jest Hiszpanką?
- Nie, nie jest. Pochodzi z Niemiec.
- Jak na Niemkę jest wyjątkowo ładna. – nie wiem, dlaczego
ale zaczęłam się śmiać.
- A to twój chłopak? – sięgnął po kolejną ramkę. Zdjęcie z
Camp Nou z zeszłego sezonu z meczu z Malaga.
- Nie, nie ma chłopaka. To jest mąż Marty, Carlos.
- Sorry, mała pomyłka. Nie wiedziałem, że kibicujesz Barcelonie?
- Widzisz, jeszcze dużo o mnie nie wiesz. – poklepałam go po
ramieniu – Kibicuję od zawsze.
- To co możemy iść? – wtrąciła się Daniella. – A tak w ogóle
to ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. Ja jestem gotowa. Możemy iść.
Cesc wziął małą na ręce i wyszliśmy. Droga nie trwała długo.
Oczywiście Cesc trzymał się przepisów, za co został otrąbiony przez innych
kierowców. Po około 40 minutach dojechaliśmy. Tak jak się spodziewałam. Na
plaży nie było dużo ludzi, oddalona ona była centrum, więc rzadko, kto o niej
wiedział. Wynajęliśmy cztery leżaki. Rozłożyłam swój ręcznik koło Danielli.
Mała bawiła się w piasku, więc miałyśmy chwilę żeby pogadać. Cesc nie wytrzymał
tematu butów i zaproponował, że pójdzie po coś do picia. Wrócił po 10 minutach
z trzema kolorowymi drinkami i soczkiem dla małej.
- Cesc, jak chcesz później wrócić do domu? Taksówką? –
zapytała Daniella.
- Kochanie, zamówiłem bezalkoholowe. – odpowiedział Cesc i
podał nam napoje - Od razu robicie aferę o nic. Kobiety. – powiedział sam do
siebie.
- To co idziemy do wody? Taki ładny ma kolor, aż prosi żeby
do niej wejść.
- Ja tu zostaje, zbyt wygodne są te leżaki. – powiedziała
Dani, poprawiając swój ręcznik.
- Ja idę tatusiu. – odezwała się pierwszy raz od dłuższego
razu Lia.
- Ines idziesz? – krzyknął Fabregas wchodząc do oceanu.
- Ciociu proszę chodź. – krzyknęła mała księżniczka.
- I jak takiej odmówić? – zapytałam się Dani.
- Nie da się. – odpowiedział mi z uśmiechem i wróciła do
czytania gazety.
- Już idę. – odkrzyknęłam. Wstałam z leżaka i udałam się w
kierunku wody. Była naprawdę przyjemna, idealna na upał, jaki panował teraz na
wyspach. Wchodziłam coraz głębiej żeby
dotrzeć do Cesca i małej. Gdy się zatrzymałam wody miałam po pas. Usłyszałam tylko
ciche „Na trzy. Raz, dwa, trzy!” I
już po chwili była cała mokra. Zostałam bezdusznie ochlapana.
‘Chcecie wojny to będziecie ją mieli’ pomyślałam. No i zaczęła się wielka wojna na chlapanie
wodą. Po chwili dołączyła do nas Daniella,
która stwierdziła, że zrobiło jej się za gorąco. Na ochłodę została przez nas
ochlapana.
- To co córeczko, podtopimy troszkę ciocię? – zapytał
uradowany Cesc.
- Nie proszę. –
odpowiedziałam.
- Przykro mi, takie życie. – Cesc uśmiechnął się i zaczął się do mnie zbliżać.
- Przykro mi, takie życie. – Cesc uśmiechnął się i zaczął się do mnie zbliżać.
- O nie, nie, nie. Najpierw musisz mnie złapać. – zaczęłam
płynąc przed siebie tak szybko jak tylko mogłam. Widziałam, że chłopak płynie za mną.
- Dobra mam dość. Gdzie ty się nauczyłaś tak szybko pływać?
– krzyknął zdyszany Cesc.
- Oj kondycja nie ta. Biedactwo. – zaczęłyśmy się z Dani śmiać. – Rozmawiasz z
mistrzynią Barcelony i wicemistrzynią Katalonii w pływaniu z 2003 roku. –
powiedziałam dumnie.
- O, bardzo mi miło. Musiałaś być dobra.
- Byłam. – tak, ta
moja skromność.
Po jakimś czasie siedzieliśmy już na leżakach i
opowiadaliśmy śmieszne historie. Budowałam zamki z piasku, gdy nagle Daniella
powiedziała:
- Ines zapomniałam ci powiedzieć. Jak byliście w wodzie ktoś próbował się do ciebie dodzwonić chyba z pięć razy.
- Ines zapomniałam ci powiedzieć. Jak byliście w wodzie ktoś próbował się do ciebie dodzwonić chyba z pięć razy.
Przeprosiłam małą i podeszłam do torebki. Wyjęłam z niej
mojego iphona. Zobaczyłam pięć nieodebranych połączeń od Marca. Uśmiech zszedł mi z twarzy. Wciągu ostatniego
tygodnia nie dzwonił nie pisał. Miałam nadzieję, że dał sobie spokój. Była
jedna nagrana wiadomość. Odsłuchałam ją:
„Kochanie czy jest po co się ukrywać? I tak cię znajdę, prędzej czy później cię
znajdę. Przede mną nie uciekniesz. A teraz baw się dobrze. Do zobaczenia
skarbie. Kocham cię.” Mówił z tą wyższością w głosie. Szybko schowałam
telefon z powrotem do torebki.
- Ines wszystko w porządku? – zapytała troskliwie Daniella.
- Tak. – skłamałam.
- Cała zbladłaś? Na pewno dobrze się czujesz? – teraz
zapytał Cesc.
- Tak. Idę się
przejść. – wstałam, musiałam zostać na chwile sama. Czułam, że się zaraz
rozpłaczę, ręce całe mi się trzęsły.
Szłam przed siebie, nie słyszałam, co się koło mnie dzieje. ‘Czy ten koszmar się nigdy nie skończy? Czy
już nigdy nie odetnę się od tamtego życia, od Marca?’ Usiadłam na piasku i
zaczęłam płakać. ‘Wiedziałam, że nic nie
jest w porządku’ usłyszałam po chwili głos Danielli.
- Powiedz, co się stało. – nic nie odpowiedziałam – Wiem, że
to może głupio zabrzmi, bo znamy się dopiero dwa dni, ale możesz mi
zaufać. Możesz powiedzieć mi, co się
stało.
- Wiem. Ale nie mogę. Nie chodzi o to, że wam nie ufam, po
prostu nie ma siły o tym rozmawiać. Powiem wam, o co chodzi, ale jeszcze nie
teraz.
- Dobrze. Powiesz jak będziesz gotowa. – przytuliła mnie.
- Dziękuję. - przytuliłam się do niej. Usiadłyśmy na
skałkach przy brzegu. Posiedziałyśmy w ciszy, byłam jej wdzięczna, że nic nie
mówi, że nie pyta, nie drąży tematu.
- Chodź wracamy do nich, pewnie się martwią, że tyle nas nie
mas. – powiedziała po jakimś czasie.
Wróciłyśmy do Cesca i Lii, oboje budowali zamki z piasku.
Usiadłyśmy koło nich. Dostałam od Lii za zadanie wybudowanie mostu prowadzącego
do zamku. Bawiliśmy się wspaniale, kto by pomyślał, że budowa zamku z piasku
sprawi tyle radości. Przypomniało mi się, że rano załatwiłam sprawę noclegu
kuzyna Fabregasa w hotelu.
- Cesc, zarezerwowałam twojemu kuzynowi apartament w głównym
budynku z widokiem na ocean. Na lotnisko zostanie wysłany samochód po niego.
Mam nadzieję, że będzie mu się u nas podobało.
- Na pewno. Niech się w ogóle cieszy, że nie musi spać u nas
na podłodze. Jesteś kochana, że tak szybko to załatwiłaś. Dziękuję.
- Nie ma za co.
- Mamusiu, głodna jestem. – powiedziała Lia.
- To co jedziemy? Zbliża się już osiemnasta. Jakaś smaczna
kolacyjka?– powiedział Cesc.
- Z miłą chęcią. – odpowiedziałyśmy z Daniellą.
Zabraliśmy swoje rzeczy i skierowaliśmy się do samochodu.
Przez całą drogę do auta kłóciłam się z Cesciem o to, kto ma prowadzić. Nasz
spór przerwała Dani, która uznała, że teraz ona kieruje.
- No to teraz zginiemy marnie. –skomentował decyzję swojej
żony Cesc.
- Teraz to sobie nagrabiłeś. Śpisz dzisiaj na kanapie. –
pogroziła mu Dani.
- Kochanie tu nie ma kanapy. – podszedł do niej i przytulił.
- No to… Dobra nieważne. Wsiadajcie.
- No to… Dobra nieważne. Wsiadajcie.
Dotarliśmy, żyjemy. Dani wcale nie prowadzi tak źle. Myślałam,
że będzie gorzej. W racji tego, że wszyscy byliśmy głodni udaliśmy się do
restauracji ‘Mariposas’. Znajdowała
ona się w porcie, stoliki poustawiane były w ogródku. Teren restauracji
ogrodzony był białym płotkiem z donicami, w których rosły zioła prowansalskie i
lawenda. Białe stoliki były specjalnie postarzałe, nadawały ten wnętrzu
charakteru. Poduszki na krzesłach były kolorowe, a z daszku zwisały plastikowe,
różnobarwne motyle. Z głośników cicho leciały stare, hiszpańskie piosenki.
Uwielbiałam tą restauracje, mieli tu przepyszne jedzenie i jeszcze ten klimat. Po
całym dniu plażowania byliśmy strasznie głodni, Cesc zamówił sobie ‘Stek Surf&Turf’, Daniella ‘Krewetki
po Tajsku’, dla małej Lii zamówiliśmy frytki i rybę, a dla mnie ‘Crostini z mozzarellą i grillowanym koprem
włoskim’. Wszystko było przepyszne.
-Mmm pycha. To co jutro robimy? – zaczął Cesc.
- Robicie, ja jutro wracam do pracy. – odpowiedziałam.
- Ale jak to? Nasze towarzystwo jest aż takie złe? –
zapytała Daniella.
- Dani nie o to chodzi. Jesteście wspaniali. Spędzanie czasu
z wami to czysta przyjemność, ale mam dużo pracy. Te wszystkie dokumenty, co
przywiozłam dzisiaj do domu na jutro muszą być wypełnione. Lada dzień
podpisujemy kontrakt z francuzami, za który jestem odpowiedzialna. Nie mogę
tego tak po prostu rzucić. Ja jestem w pracy, niestety nie mam wakacji tak jak
wy.
- Szkoda, naprawdę.. – wypowiedź Danielli przerwał dźwięk
mojego dzwoniącego telefonu.
- Przepraszam muszę to odebrać. – wstałam od stołu i wyszłam
przed restaurację żeby porozmawiać. Po kilku minutach wróciłam do stolika. – Przepraszam,
Francuzi dzwonili. Jedyne, co wam mogę obiecać to, że jak podpiszemy wreszcie
ten kontrakt to będę miała tyle czasu, że będę mogła spędzać go z wami.
- Trzymamy cię za słowo. – powiedzieli równo.
Przez resztę wieczoru śmiechu było co nie miara. Gdy zrobiło
się już późno poprosiłam Cesca żeby mnie odwiózł. Pod apartamentowcem, w którym
mieszkałam pożegnałam się z nimi i ruszyłam do mieszkania. Przebrałam się w
dres, usiadłam z kubkiem gorącej herbaty. Byłam strasznie zmęczona, a przede
mną jeszcze tyle pracy. To będzie długa noc….
Udało się. W końcu go skończyłam. Mam nadzieję, że nie jest aż taki zły? :D
To jest już ostatni rozdział dodany w te wakacje. Następny nie pojawi się szybciej niż na początku września, ponieważ dokładnie za 12 godzin wyjeżdżam na wyczekiwany obóz. Życzę wam udanego końca wakacji, bawcie się dobrze.
Buziaki Ines. ;*