Nadszedł czas się spakować. Wyjęłam z szafy walizki, które po krótkim
czasie zapełniłam ulubionymi sukienkami i butami. Kochałam buty, a najbardziej
szpilki i sandałki. Jedna z moich szaf wypełniona była po brzegi różnorodnymi
butami. Na górnej półce dostrzegałam moje ulubione czarne lakierki od
Christiana Louboutina. Stanęłam na palcach, żeby je ściągnąć. Niestety, oprócz
butów spadło na mnie duże, bordowe pudełko. – Auć – pomyślałam i spojrzałam na
mój ciemny, puszysty dywan. Cała zawartość pudła była rozsypana na podłodze.
Ukucnęłam i zaczęłam zbierać zdjęcia. Wzięłam do ręki pierwszą fotografię. Miała
może z siedem lat. Przedstawiała mnie i moja najlepszą przyjaciółkę Martę na
jednej z barcelońskich plaż. Zostało ono zrobione krótko po tym jak się poznałyśmy.
Marta pochodziła z Niemiec, ale od zawsze chciała mieszkać i studiować
grafikę komputerową w Katalonii. Po ukończeniu szkoły średniej wyjechała z
rodzinnego Hamburga i znalazła się tutaj, w Barcelonie. Niemka zamieszkała w
kamienicy, w której mieszkałam również ja. Zostałyśmy sąsiadkami, a krótko
potem najlepszymi przyjaciółkami. Marta miała to coś, zawsze gdy się pojawiała
świat od razu robił się piękniejszy. Była piękną szatynką o śniadej karnacji.
Duże szare oczy, zgrabny nosek i ten piękny uśmiech. Uwielbiałyśmy razem
spędzać czas. Razem się uczyłyśmy, chodziłyśmy na imprezy, często wieczory
spędzałyśmy razem na tarasie popijając wino mojego wujka Miguela.
Sięgnęłam po kolejne zdjęcie, na odwrocie widniał napis: z Martą i Lilianą
w Madrycie, wrzesień 2008r.
- Liliana… - wyszeptałam spoglądając n piękną Brazylijkę. Dziewczyna
przyjechała do Hiszpanii na roczną wymianę studencką. Była wysoka, miała
piękną, ciemna karnację. Zielony kolor jej oczu idealnie wpasowywał się w
długie, złociste, lekko falowane włosy. Po roku Lil bez słowa wyjechała i
kontakt się urwał. Nie wiem, dlaczego się z nami nie pożegnała, dlaczego nie
daje znaku życia. Mam nadzieję, że teraz jest szczęśliwa.
Wśród zdjęć dostrzegłam jedno bardzo wyjątkowe zdjęcie. Pierwsze zdjęcie z
Marciem. Chwyciłam ja w rękę i wspomnienia same wróciły.
Po ciężkim trzecim roku studiów postanowiłyśmy z Martą wyjechać. Chciałyśmy
się zabawić, dlatego nasze kroki skierowałyśmy ku Ibizie. Plan był taki: w
dzień plaża, w nocy impreza. Drugiego dnia w klubie przy plaży spotkałyśmy
dwóch bardzo przystojnych Hiszpanów. Jednym z nich był Marc, jego towarzysz
miał na imię Sergio i był jego młodszym bratem. Byli ze sobą bardzo zżyci.
Jeden oddałby za drugiego życie. Chodziliśmy razem na imprezy, na plaże. Razem było
nam raźniej. Marc miał takie piękne, czekoladowe oczy. Mogłam się w nie
wpatrywać godzinami. Lubiłam przeczesywać dłońmi jego włosy. Były takie miłe w
dotyku. Hiszpan był bardzo opiekuńczy, wesoły, za każdym razem potrafił
wywoływać na mojej twarzy uśmiech. Nie wiem kiedy, ale się w nim zakochałam. I
tak od sierpnia 2010 roku byliśmy z Marciem razem. Wspólne wieczory, noce,
poranki. Przy nim czułam się bezpiecznie. Do czasu…
Nie potrafiłam już powstrzymać łez. Dlaczego tracimy osoby, które kochamy? Dlaczego czasami musimy po prostu uciec?
Nie potrafiłam już powstrzymać łez. Dlaczego tracimy osoby, które kochamy? Dlaczego czasami musimy po prostu uciec?
Schowałam zdjęcia do pudełka i odłożyłam je na miejsce. Czas
odciąć się od przeszłości, czas zapomnieć o tym co było, trzeba żyć tu i teraz.
Poszłam do łazienki wziąć gorącą kąpiel, po wyjściu ubrałam się w malinowy sweterek
i białe rurki. Na nogi założyłam delikatne, beżowe sandałki. Wzięłam w rękę
walizkę i wyszłam z mieszkania.
– Na lotnisko poproszę. – powiedziałam wsiadając do taksówki.
Siedziałam w kawiarni na lotnisku. W ręce trzymałam kubek z moja ulubioną
kawą. Postanowiłam zadzwonić do Marty. Wyjęłam z torebki mojego białego iphona
i wykręciłam numer przyjaciółki.
- Hej kochana, jak się czuje przyszła mamusia? – zapytałam. Niespełna rok
temu Marta wyszła za Carlosa, tworzyli taką piękną parę, a teraz za około trzy
miesiące mieli zostać rodzicami. Nie chcieli znać płci dziecka, chcieli mieć
niespodziankę.
- Znakomicie. Maleństwo kopie dzisiaj niemiłosiernie. Chyba zostanie
piłkarzem – zaśmiała się.
- Z pewnością. – umilkłam na chwilę. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam
– Dzwonię żeby się pożegnać.
- Co?
- Za 20 minut mam samolot.
- Za 20 minut mam samolot.
- Ale jak to? Gdzie?
- Nie mogę powiedzieć.
- Nie mogę powiedzieć.
- Nie możesz czy nie chcesz? – zapytała lekko zdenerwowana.
- Jedno i drugie. Przepraszam. – czułam, że łzy napływają mi do oczu.
- Powiesz mi chociaż kiedy wracasz?
- Nie wcześniej niż za cztery miesiące. – nastała cisza, Marta nic nie
odpowiedziała. – Muszę kończyć. Niedługo się odezwę. Kocham Cię.
- Ja też Cię kocham. Buziaki.
Gdy się rozłączyłam usłyszałam komunikat: „Pasażerów odlatujących
na Gran Canarię proszę o kierowanie się do wyjścia numer 33.”
--------------------------------------------
Przepraszam was, że rozdział jest z małym opóźnieniem, ale byłam w Barcelonie i nie miałam jak go dodać. Przepraszam, że jest taki krótki, ale obiecuję, że następne będą dłuższe. Chciałam wam podziękować za wszystkie komentarze. Nie sądziłam, że to co pisze może się komuś spodobać.
Teraz zrobię małą reklamę. Moi przyjaciele od niedawno piszą opowiadanie. Jest ono trochę o innej tematyce, ale wciąga. Jeśli macie chwilę to zajrzyjcie na: http://surrealexception.blogspot.com/. Serdecznie zapraszam.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Ines.
Przepraszam was, że rozdział jest z małym opóźnieniem, ale byłam w Barcelonie i nie miałam jak go dodać. Przepraszam, że jest taki krótki, ale obiecuję, że następne będą dłuższe. Chciałam wam podziękować za wszystkie komentarze. Nie sądziłam, że to co pisze może się komuś spodobać.
Teraz zrobię małą reklamę. Moi przyjaciele od niedawno piszą opowiadanie. Jest ono trochę o innej tematyce, ale wciąga. Jeśli macie chwilę to zajrzyjcie na: http://surrealexception.blogspot.com/. Serdecznie zapraszam.
Zapraszam do czytania i komentowania!
Ines.
Mniej bledow niz poprzednio i nawet ja tu jestem x3 Ladnie, tylko ze nie lubiem dzieci ;-;
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepna czesc~
Jestem ciekawa czy ten Marco da jej tak spokój czy może przypadkiem dowie się, że ona jest na Gran Canari i przyleci do niej
OdpowiedzUsuńA po za tym rozdział jest super :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie : http://tak-trudo-ci-wybaczyc.blogspot.com/
http://es-todo-sobre-el-amor.blogspot.com/
Wspomnienia nie zawsze są przyjemne, ale mimo wszystko, warto zachować te, które są dla nas ważne. Czekam na kolejny i zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńim-trying-not-to-love-you.blogspot.com
bedlaamite.blogspot.com
Moim zdaniem rozdział jest świetny! Biedna Ines! Widać, że cierpi! Mam nadzieję, że w Gran Canarii zazna troszkę spokoju. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńCiekawa historia się szykuje:) Będę tu wpadać. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, pozdrawiam i życzę weny;)
OdpowiedzUsuń